Joe Biden nadal twierdzi, że w 2024 roku będzie walczył o drugą kadencję. W środę przyznał jednak, że będzie to zależało od stanu jego zdrowia.
W USA znakomita większość prezydentów piastuje urząd przez dwie kadencje. W wypadku Bidena jeszcze przed inauguracją na pierwszą spekulowano, że nie zdecyduje się na start w 2024 roku. 79-letni polityk już teraz jest bowiem najstarszym prezydentem w historii USA i już podczas kampanii dało się zauważyć, że jest raczej mało aktywny. Seria kompromitujących wpadek sprawiła również, że wiele osób zaczęło zastanawiać się nad stanem jego zdrowia. Trump publicznie wzywał go nawet do wykonania testów, które miały pokazać, że nie cierpi na starczą demencję – ale jego propozycja nie została przyjęta.
Biden teraz twierdzi, że zdecyduje się na kolejny start w 2024 roku. Zapytany o to przez dziennikarza telewizji ABC Davida Muira potwierdził te plany – ale dodał, że ostatecznie zadecyduje o tym stan jego zdrowia.
„Tak” - opowiedział na pytanie o start w 2024 roku - „ale wiesz, bardzo szanuję przeznaczenie. Przeznaczenie interweniowało w moje życie wiele, wiele razy. Jeśli będę miał takie zdrowie jak teraz – jeśli będę zdrowy – to tak, wystartuję znowu”.
Wielu Demokratów zapewne nie będzie z tego zadowolonych. W USA popularność prezydenta ma bowiem bezpośrednie przełożenie na szanse wyborcze jego partii, a Biden już teraz jest jednym z najmniej popularnych prezydentów od końca drugiej wojny światowej – na tym etapie prezydentury nieco gorzej w sondażach stał tylko Donald Trump. Już podczas kampanii w wyborach nowego gubernatora Wirginii wiele osób uważało, że to właśnie poparcie Bidena zatopiło szanse kandydata lewicy.
Demokratów bardzo martwi również fakt, że prezydent nie może zjednoczyć nawet własnej partii, przez co z jego licznych zapowiedzi wyborczych praktycznie niczego nie udało mu się jeszcze zrealizować i może to wzbudzić wrażenie, że Demokraci to partia nieudaczników. Sondaże zaczynają potwierdzać te obawy. W niedawnym sondażu dla Politico aż 41% respondentów powiedziało, że Demokraci osiągnęli mniej niż się spodziewali, że osiągną.
W felietonie opublikowanym na łamach New York Times Bret Stephens stwierdził, że Demokraci jak najszybciej muszą rozpocząć szczere dyskusje o wieku i stanie zdrowia Bidena.
„Czy to dobry pomysł, żeby Joe Biden walczył o reelekcję w 2024 roku? I, jeśli wystartuje ponownie i wygra, czy będzie dobre dla USA posiadanie prezydenta, który ma 86 lat – tyle Biden będzie miał na końcu 2 kadencji?”
- napisał - „Stawiam te pytania jasno, bo o tym trzeba szczerze rozmawiać, a nie ciągle szeptać po kątach”.
Stephens zauważył, że media otwarcie rozmawiały o wieku i stanie zdrowia Ronalda Reagana kiedy zdobył prezydenturę mając 69 lat i walczył o reelekcję po siedemdziesiątce, ale uznają, że w wypadku 79-letniego Bidena takie pytania są nie na miejscu.
„To nie wystarczy. Z jego publicznych wypowiedzi Biden przedstawia się jako...nierówny” - napisał - „Co jest powodem? Nie mam pojęcia. Czy jego wystąpienia (łącznie z tymi dobrymi) dają silną pewność, że prezydent poradzi sobie z obecną kadencją, nie mówiąc o kolejnej? Nie”.
Felietonista NYT stwierdził też, że sytuacja mogłaby być inna gdyby pierwszy rok prezydentury Bidena był udany, ale obecnie „ciąży on partii jak betonowe buty”. Jego zdaniem sytuacja, w której Demokraci otwarcie plotkują za jego plecami o tym, kto go zastąpi, nie jest zdrowa ani dla niego, ani dla partii. Uważa, że Biden powinien jak najszybciej ogłosić, że nie wystartuje w kolejnych wyborach.
Stephens zgodził się z opinią, że taka deklaracja zaszkodzi politycznej pozycji Bidena, ale jego zdaniem jej brak zaszkodzi mu bardziej. Uważa, że zakończyłaby medialne spekulacje, dała Demokratom czas na wybranie jego następcy i pozwoliła prezydentowi na skupieniu się na naprawdę ważnych rzeczach, bez myślenia o reelekcji.
- Wielkość często łatwiej osiągnąć, kiedy dobre pomysły nie są obciążane przez sprytną politykę - zauważył - Biden powinien o tym pomyśleć – i działać szybko.