Dziennikarz włoskiej telewizji RAI przypadkowo znalazł niespełna dwuletnie dziecko, poszukiwane przez ponad dobę przez tysiąc osób w Toskanii. Reporter wysiadł na chwilę z samochodu, bo źle się poczuł, i usłyszał odgłosy w wąwozie. Okazało się, że był to poszukiwany Nicola.
Dziecko zaginęło w nocy z poniedziałku na wtorek w miejscowości Palazzuolo sul Senio niedaleko Florencji. Według pierwszych ustaleń wyszło samo z domu po tym, gdy rodzice położyli je spać. Zaczęli go szukać w nocy w rejonie domu, a dopiero rano zawiadomili karabinierów.
W całym rejonie gospodarstwa rolnego i okolicy rozpoczęły się intensywne poszukiwania z udziałem policji i innych służb oraz ochotników. W kierunku domu chłopca jechał w środę z ekipą Giuseppe Di Tommaso, dziennikarz popularnego popołudniowego programu "La vita in diretta" (Życie na żywo), nadawanego w RAI 1.
- Byłem w samochodzie z ekipą, gdy poprosiłem, by się zatrzymał, bo chciałem wysiąść na chwilę. Byłem sam i nagle usłyszałem głos na dnie wąwozu. Pomyślałem, że może mi się wydaje, ale zacząłem krzyczeć "Nicola, Nicola". W odpowiedzi usłyszałem "mamma, mamma"
- relacjonował reporter.
Dodał, że natychmiast zawiadomił napotkanych karabinierów; jeden z nich zszedł do wąwozu i wydobył z niego dziecko. Chłopiec był w odległości trzech kilometrów od domu. Wpadł do głębokiego rowu. Jego stan jest dobry. Przewieziony został na badania i obserwację do szpitala.