W 2020 roku w Niemczech wprowadzono metodę nauczania dotyczącą "pisania ze słuchu". Oznacza to, że uczniowie słuchają tekstu, a zapisują go, tak jak uważają za stosowne, bez żadnych poprawek. W praktyce, kończy się to katastrofą, bo młodzi Niemcy utrwalają błędy i nie potrafią później poprawnie pisać.
Kraje związkowe, w tym Bawaria, Hamburg czy Hesja, zniosły już metodę „pisania ze słuchu”, ale szkody pozostały.
Dla wielu obecnych czwartoklasistów może być już za późno. Płacą teraz cenę za to, co zła polityka edukacyjna wyrządziła im w pierwszych trzech latach pobytu w szkole. Brakuje im podstawowej wiedzy, a co za tym idzie, możliwości jej wykorzystywania
– uważa szef związku nauczycieli Heinz Peter Meidinger.
Mimo katastrofalnych skutków reformy, wiele szkół wciąż naucza tą metodą, twierdząc, że dzieci szybciej uczą się czytać i pisać. A, że z błędami? Cóż... Niemcy budzą się dopiero po szkodzie.
Badanie po badaniu pokazuje, że nasi uczniowie stają się coraz gorsi, szczególnie w zakresie podstawowych umiejętności. To niepokojące, ponieważ czytanie, pisanie i liczenie są kluczowe dla dalszego sukcesu edukacyjnego. Dlatego podstawowe umiejętności muszą zostać wzmocnione
– skomentowała minister edukacji RFN Bettina Stark-Watzinger. Pojawiły się już postulaty, by szkodliwą metodę wycofać już od początku nowego roku szkolnego.