Węgry od środy ograniczyły wsparcie dla uchodźców wojennych z Ukrainy. Ponad 100 osób pozostało bez wsparcia, a kolejnym trzem tysiącom grozi utrata miejsca zamieszkania. "4 tys. osób żyło bez pracy za pieniądze państwa węgierskiego" - ripostuje węgierski rząd.
Na podstawie decyzji węgierskiego rządu zmieniły się zasady wsparcia dla uchodźców z Ukrainy. Nowe przepisy zakładają, że prawo do zakwaterowania na Węgrzech mają jedynie uciekinierzy, którzy przybyli z "jednostki administracyjnej bezpośrednio dotkniętej działaniami wojennymi". Węgierski rząd uznaje za takie tylko tereny bezpośrednio graniczące z linią frontu. W związku z tym prawo do uzyskania pomocy utracili m.in. uchodźcy z Zakarpacia.
Węgierska telewizja poinformowała w środę, że w związku z wprowadzeniem nowych przepisów ponad 120 osób, głównie dzieci wraz z matkami w mieście Kocs w powiecie Komarom-Esztergom, znalazło eksmitowanych. Jednak, jak zapewnia kancelaria premiera Węgier, kwestia pomocy eksmitowanym Ukraińcom jest ustalana z przedstawicielami Pomocy Maltańskiej, którzy już wczoraj zapewnili uchodźcom miejsce, gdzie te osoby mogłyby spędzić noc.
Głos w sprawie zabrali przedstawiciele Komitetu Helsińskiego, którzy decyzję i działania węgierskiego rządu uznają za absurdalne i nielegalne.
Na skutek wejścia w życie nowego rozporządzenia węgierskiego rządu miejsce zamieszkania straci na Węgrzech od 2 do 3 tysięcy uchodźców
Tymczasem decyzji rządu broni Gergely Gulyas – szef kancelarii premiera Węgier. Po czwartkowym posiedzeniu gabinetu oświadczył, że węgierskie działania nie są odosobnione - sugerując, że podobne ograniczenia wsparcia dla osób ubiegających się o azyl miały wprowadzić Czechy, Polska i Rumunia. Ponadto Gulyas powiadomił, że od początku wojny Węgry wydają 10 mld forintów (ponad 100 mln zł) rocznie na zakwaterowanie osób, które byłyby w stanie pracować.
"4 tys. osób żyło bez pracy za pieniądze państwa węgierskiego"