Birmańska armia ogłosiła dzisiaj stan wyjątkowy i przejęcie władzy w kraju na okres roku. Wcześniej aresztowano liderów rządzącej Narodowej Ligi dla Demokracji, w tym noblistkę Aung San Suu Kyi. Działania potępiła opinia międzynarodowa, w tym Stany Zjednoczone oraz ONZ.
Birmańska armia ogłosiła w poniedziałek stan wyjątkowy i przejęcie na okres roku władzy w kraju.
Ten ruch jest konieczny, aby zachować "stabilność" państwa - ogłosiła armia w swym komunikacie. Aresztowania liderów rządzącej dotychczas Narodowej Ligi dla Demokracji( NLD), jak podkreśliła, były "odpowiedzią na oszustwa wyborcze".
Władza została przekazana głównemu dowódcy birmańskich sił zbrojnych, generałowi Min Aung Hlaingowi.
Wcześniej wojskowi aresztowali laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla, liderkę rządzącej w Birmie Narodowej Ligi dla Demokracji (NLD) Aung San Suu Kyi i innych czołowych polityków tej partii.
Zaniepokojenie sytuacją w Birmie wyraziły Stany Zjednoczone, które domagają się natychmiastowego uwolnienia Aung San Suu Kyi.
- Armia musi respektować wolę narodu, wyrażonę w demokratycznych wyborach z 8 listopada - oświadczył w niedzielę wieczorem czasu lokalnego szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken.
- Stany Zjednoczone stoją po stronie Birmańczyków w ich dążeniu do demokracji, wolności, pokoju i rozwoju
- podkreślił Blinken.
Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki powiedziała, że Stany Zjednoczone sprzeciwiają się wszelkim próbom zmiany wyniku ostatnich wyborów lub utrudniania przemian demokratycznych w Birmie. Ostrzegła, że "USA podejmą działania przeciwko osobom odpowiedzialnym, jeśli nie wycofają się z tych działań".
Zatrzymanie noblistki i liderów politycznych potępił także sekretarz generalny ONZ, a wydarzenia w Birmie nazwał "poważnym ciosem dla demokratycznych reform".