Niemieccy przestępcy wykorzystują polskich bezdomnych i alkoholików jako „słupy” w firmach za Odrą. W razie wpadki odpowiedzialność ponosi najpierw niczego nie świadomy człowiek, który chciał tylko łatwego zarobku. Dla gospodarki Niemiec i UE to problem sięgający grubych miliardów euro - pisze dw.com za Rbb.
Do takich wniosków doszli dziennikarze publicznej rozgłośni Berlina i Brandenburgii (Rbb), którzy opisali, w jaki sposób osoby wyciągnięte spod budki z piwem, nagle staja się dyrektorami niemieckich firm.
Dziennikarze Rbb pojechali do Legnicy, gdzie szukali jednego z podobnych "menadżerów". Tomasza Z., miał niby prowadzić firmę transportową z siedzibą w centrum Berlina. W Polsce okazało się, że mężczyzna jest alkoholikiem i mieszka w spelunie. W rozmowie z reporterami stacji Rbb przypomniał sobie, że kiedyś, ktoś zaczepił go pod sklepem. Nie miał wtedy na alkohol, więc „wsiadł do samochodu i pojechał do Niemiec” – piszą reporterzy.
Legnica wydaje się być ulubionym miastem niemieckich "dyrektorów, bo według dziennikarzy śledczych Rbb, przytaczanych przez dw.com, mieszka tu aż 11 innych podobnych menadżerów.
„Razem oficjalnie prowadzą stamtąd [Legnicy] około 80 firm w całych Niemczech, wiele z nich w Berlinie, w tym firmy zajmujące się handlem samochodami, energią elektryczną i nieruchomościami, a także firmy budowlane, spedycyjne i ochroniarskie oraz firmy eksportowo-importowe”
"Część z „dyrektorów” już nie żyje" - czytamy w artykule. Wielu innych to alkoholicy i bezdomni. Każdy z nich jest tak zwanym "słupem" w nielegalnych interesach, polegających na "ukrywaniu zysków, przepływów pieniędzy, oszustw podatkowych czy przemytu".
Z usług "słupów" korzystają "mafie, klany, jak i gangi motocyklowe" – pisze Rbb
Niemieccy śledczy, którzy wpadli na ich trop, muszą przestrzegać długich procedur, co daje czas przestępcom na zacieranie śladów.
„Jeśli oszustwo zostanie wykryte, pierwszymi osobami, które zostają objęte dochodzeniem, są odpowiedzialni za nie dyrektorzy zarządzający, czyli słupy”