„W ostatnich tygodniach lewicowi ekstremiści ze squatu przy ulicy Rigaer 94 w Berlinie wielokrotnie pokazywali, na co ich stać”. Politycy są zgodni, że „Rigaer Straße 94 stanowi wielkie zagrożenie” - pisze „Tagesspiegel”.
„Policja naliczyła tam ponad 700 przestępstw w 2020 roku, z których większość przypisuje się lewicowemu Domowi Autonomicznemu. (...) W środę około 200 zakapturzonych autonomistów rzucało kamieniami w policjantów, niektórzy z dachów. 63 policjantów zostało rannych, w tym dwóch ciężko. Policja prowadzi śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa, niebezpiecznego uszkodzenia ciała i szczególnie poważnego naruszenia spokoju” - wylicza gazeta.
Obok Berlina, Saksonia i Hamburg są szczególnie dotknięte działalnością lewicowych, ekstremistycznych bojówek. Widać to w bilansie Federalnego Biura Śledczego (BKA) za rok 2020. W Berlinie zarejestrowano 389 brutalnych przestępstw lewicowych ekstremistów, co stanowiło prawie dwukrotny wzrost w stosunku do roku 2019 (205 przestępstw).
Podobnie dramatycznie rozwija się sytuacja w Saksonii. Policja odnotowała łącznie 230 aktów skrajnie lewicowej przemocy w 2020 roku, w stosunku do 117 zarejestrowanych w 2019 roku.
Wzrost w Hamburgu jest jeszcze bardziej dotkliwy. W ubiegłym roku lewicowi ekstremiści dopuścili się 162 aktów przemocy, co oznacza olbrzymi wzrost z poziomu 15 w 2019 roku.
W Hamburgu Urząd Ochrony Konstytucji (BfV) mówi o łącznie 1270 lewicowych ekstremistach. Odsetek osób zorientowanych na przemoc jest niezwykle wysoki i wynosi 940, co stanowi ponad 70 procent członków tego środowiska.
W Nadrenii Północnej-Westfalii potencjał zorientowanych na przemoc lewicowych ekstremistów nieznacznie wzrósł do 1020 osób w 2020 roku, co stanowi około 40 procent całego spektrum.
W całym kraju liczba lewicowych ekstremistów wzrosła do 34.300 osób. To o 800 osób więcej niż w 2019 roku. Liczba brutalnych lewicowych ekstremistów wzrosła o 400 do 9.600, a policja zarejestrowała w zeszłym roku więcej przestępstw dokonanych przez lewicowych ekstremistów niż kiedykolwiek od 2001 roku.
Odnotowano 10 971 przestępstw, co oznacza wzrost o ponad 1000 w stosunku do roku 2019. Wzrost liczby przestępstw z użyciem przemocy był jeszcze bardziej dotkliwy. Z danych BKA wynika, że było ich 1526, co oznacza wzrost o 45 proc. w stosunku do 2019 r.
"Tendencja do przemocy jest coraz silniejsza(...). Władze bezpieczeństwa zauważają, że tworzą się twarde rdzenie, do których trudno dotrzeć nawet innym lewicowym ekstremistom. BfV ostrzega w swoim raporcie za rok 2020, że „małe, działające w konspiracji grupy szczególnie agresywnych lewicowych ekstremistów izolują się od reszty sceny i popełniają własne serie przestępstw”"
- pisze „Tagesspiegel”.
Zmiany te były „szczególnie widoczne w kluczowych regionach Lipska, Berlina i Hamburga”. Jednak również w Bawarii, Bremie, Nadrenii Północnej-Westfalii, Saksonii-Anhalt i Turyngii „pojawiły się oznaki rosnącej radykalizacji” - wynika z raportu.
BfV ostrzega, że „ataki przenoszą się z poziomu instytucjonalnego na poziom osobisty. Ofiary są namierzane i atakowane z dużą agresją. Coraz częściej jako możliwe skutki przyjmuje się również poważne uszkodzenie ciała, a nawet śmierć ofiar”.
Kręgi bezpieczeństwa dodają, że lewicowi ekstremiści, podobnie jak neonaziści, ćwiczą obecnie sztuki walki.
„Niemniej jednak należy się obawiać raczej wzrostu tzw. terroryzmu po pracy, niż nowej edycji profesjonalnie działającego gangu morderców (w stylu) RAF (Frakcja Czerwonej Armii, zwana też od nazwisk założycieli Grupą Baader-Meinhof była organizacją terrorystyczną działająca w Niemczech Zachodnich, a następnie w zjednoczonych Niemczech)”
- pisze gazeta.
Członkowie RAF przeprowadzali „celowe ataki z użyciem broni palnej i bomb, a także stworzyli ogromną logistykę dla swoich ataków poza granicami Niemiec. (...) Dzisiejsi wojujący lewicowi ekstremiści nie osiągnęli jeszcze tego punktu, twierdzą eksperci ds. bezpieczeństwa. Ale liczne podpalenia i brutalne napaści fizyczne są co najmniej prekursorem terroru” - pisze „Tagesspiegel”.