Zwłoki - według służb - zrzucane są na zaimprowizowane wysypiska, gdzie tak zwanego „ładunku 200” (jak Rosjanie określają ciała zabitych żołnierzy) jest tak dużo, że stosy ciał sięgają dwóch metrów wysokości.
Oficjalnie zabici w wojnie uważani są za „zaginionych bez wieści” - informuje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy.
To nie jest kostnica, to wysypisko. Ogromne pole, czy coś takiego… Poligon, nie poligon. Ogrodzone, odgrodzone, nikogo nie wpuszczają. Tysiącami ich przywożą. Stos na wysokość człowieka.
- mówi w przechwyconej rozmowie telefonicznej ze swoją żoną okupant z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej.
Według jego słów wysypisko to znajduje się bardzo blisko Doniecka. Ochrona obiektu zgodnie z relacją ma dorabiać się dodatkowo, pomagając za stosowną opłatą znaleźć krewnym szczątki swoich bliskich.
Rosyjski żołnierz dowiedział się o tym, gdy jego znajoma znalazła tam ciało brata.
Tak więc rodzice, żony i krewni okupantów powinni się zastanowić – czy są gotowi, by ciała ich bliskich zostały rozszarpane przez psy albo zgniły na poligonie pod gołym niebem? A może powinni zrobić wszystko, co się da, by w ogóle nie szli na tę wojnę?
- czytamy we wpisie zamieszczonym przez SBU.
Щоб приховати свої втрати на війні в Україні, росія записує убитих військових до списку «безвісти зниклих»
— СБ України (@ServiceSsu) May 10, 2022
Їхні тіла складують на імпровізованих звалищах, де гори трупів досягають двох метрів заввишки.
Про це свідчать перехоплені СБУ розмови окупантів ⬇️ pic.twitter.com/BAYvtUiODf