Ani fala prodemokratycznych protestów na Białorusi, ani sankcje w związku z ich tłumieniem nie powstrzymały Alaksandra Łukaszenki przed uruchomieniem przy granicy z Litwą (pod Ostrowcem) elektrowni atomowej. Jej pierwszy blok rozpoczął pracę na minimalnym poziomie mocy kontrolowanej, tzn. uruchomiona w nim została reakcja jądrowa podtrzymująca samą siebie. O tym poinformowało dziś biuro prasowe białoruskiego Ministerstwa Energetyki.
W najbliższym czasie w pierwszym bloku przeprowadzony zostanie szereg badań, aby potwierdzić niezawodność całego systemu kontroli jądrowej i fizycznej oraz bezpieczeństwo. W następnym etapie pierwszy blok zostanie uruchomiony z podłączeniem do systemu energetycznego kraju.
Białoruska elektrownia jądrowa powstaje w obwodzie grodzieńskim, ok. 20 km od miejscowości Ostrowiec przy granicy z Litwą, według rosyjskiego projektu AES-2006. Siłownia będzie się składać z dwóch bloków energetycznych, z których każdy posiada reaktor o mocy do 1200 megawatów. Elektrownię buduje Rosatom i jest ona finansowana w większości z kredytu udzielonego Mińskowi przez Moskwę.
Według planów elektrownia ma produkować 18 mld kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie. Uruchomienie pierwszego reaktora było już kilka razy opóźniane. Z pełną mocą pierwszy blok elektrowni ma zacząć działać w przyszłym roku. Rok później ma zostać uruchomiony drugi reaktor.
Budowie elektrowni sprzeciwia się Litwa, której władze uważają obiekt za zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. W maju br. na Litwę dotarło 4 mln tabletek z jodem, które zostaną rozdane przed uruchomieniem elektrowni.