Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Świat

Chora na białaczkę 7-letnia Ukrainka zginęła w irańskim ataku. Dramatyczne słowa ojca

„Zbierali ciało mojej żony – dosłownie, kawałek po kawałku” – powiedział Artem Buryk, ukraiński żołnierz, którego rodzina wyjechała do Izraela w celu leczenia jego chorej na białaczkę córki Anastazji. Zginęli w wyniku irańskiego ataku rakietowego. Wcześniej pieniądze na ratowanie dziewczynki zebrało wielu Polaków.

Ojciec dziewczynki wspomina w rozmowie z „Daily Mail”, że znajdował się na linii frontu, gdy dowiedział się, że jego córka – pieszczotliwie nazywana Nastią – i jej 30-letnia matka Maria Pieszkurowa zostały ranne w eksplozji w Izraelu. Okazało się, że zginęła również babcia Nastii, 60-letnią Oleną, a także kuzyni Kostantyn oraz Illia (9 lat) i (13 lat).

Reklama

Kilka godzin przed rozmową z brytyjską gazetą potwierdzono śmierć jego żony. Jej ciało zostało znalezione przez ratowników pod gruzami. „Wciąż zbierali ciało mojej żony – dosłownie, kawałek po kawałku” – mówi Artem Buryk.

39-letni mężczyzna miał nadzieję, że dał małej Nastii najlepszą szansę na życie, gdy w grudniu 2022 r. udało mu się zebrać 50 tys. dolarów, aby wysłać ją do Izraela i rozpocząć długie leczenie. On sam musiał zostać na Ukrainie, żeby bronić swojego kraju przed rosyjską agresją. Do Izraela wyjechała jego rodzina, zamieszkali w Bat Jam na południe od Tel Awiwu.

Kilka dni przed irańskim atakiem Nastia nagrała wiadomość głosową, którą wysłała swojemu ojcu. „Papo, widziałam, jak zestrzelili rakietę. Ale ja jestem cała”. To był nasz ostatni raz, kiedy rozmawialiśmy” – opowiada Artem Buryk.

Dziewczynka chorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Wiosną jej babcia i kuzyni przylecieli do Izraela, żeby odwiedzić Nastię. Jej stan zaczął się poprawiać. „Papo, zjadłam dziś całą miskę barszczu! Teraz wychodzę na krótki spacer na zewnątrz” – mówiła w wiadomości do ojca.

Jego rodzina zginęła w ataku rakietowym, w wyniku którego życie straciło łącznie 10 osób. „Nawet przez sekundę nie przyszło mi do głowy, że coś takiego może się wydarzyć” – mówi Artem Buryk. „Nastia była jak mały aniołek. Niektóre dzieci są marudne, wpadają w złość, płaczą histerycznie, gdy coś im się zabiera - ale nie ona.” – wspomina. „Była bardzo spokojna. Jej natura była taka sama jak mojej matki - łagodna, cicha. Nigdy nie płakała ani nie narzekała.” – podkreśla ojciec.

Ciała zostały skremowane. Do Izraela pojechała bratowa Artema, aby zabrać na Ukrainę szczątki krewnych, żeby móc zorganizować pogrzeb. Będzie to możliwe po otwarciu przestrzeni powietrznej.

Przypomnijmy, że leczenie Nastii finansowo wsparło wielu Polaków. W serwisie siepomaga.pl w ramach dwóch zbiórek odnotowano ponad 48 tys. wpłat, w wyniku których zebrano w sumie prawie 2 mln złotych.

 

 

Źródło: niezalezna.pl
Reklama