W tym czasie, kiedy Aleksander Łukaszenka stale podkręca sztuczny kryzys na granicy z NATO, zwolennicy polskiej opozycji nie przestają domagać się ustępstw wobec szantażu Mińska. - Polskie służby, Straż Graniczna i wojsko, w nocy, w ciemności i mrozie, wywożą ludzi do lasu na bagna i pod postawiony na prędce drut kolczasty, zostawiając ich na pastwę krwawego reżymu w sąsiednim kraju, od którego w tej konkretnej sytuacji prawie nic nas już nie różni – grzmiała dziś podczas manifestacji w Warszawie Marianna Wartecka z fundacji Ocalenie. W jej przekonaniu „Polska zabija”.
Dziś w centrum Warszawy odbyła się manifestacja solidarności z uchodźcami pod hasłem „Stop torturom na granicy” zorganizowana przez ponad 30 grup feministycznych.
Manifestacja rozpoczęła się około godziny 14 na warszawskim rondzie de Gaulle'a. W centralnym punkcie zawieszony był duży baner z hasłem „Przyjmę uchodźców, oddam rasistów".
„Ten marsz to przestrzeń dla wszystkich nas, które i którzy nie mają zgody na tortury, wywózki i inne skandaliczne działania polskich władz w stosunku do ludzi szukających w Polsce schronienia. Które, którzy czują gniew, rozpacz, bezradność czy oburzenie!” - napisali organizatorzy w mediach społecznościowych.
Podczas demonstracji przemawiały reprezentantki środowisk feministycznych, które opowiadały o sytuacji migrantów na granicy. W wystąpieniach krytykowały wprowadzenie stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej oraz oskarżały rząd o pozostawienie uchodźców "na pewną śmierć". Manifestujący skandowali hasła: „Hańba” i „Stop torturom na granicy”.
Głos zabrała m.in. Marianna Wartecka z fundacji Ocalenie.
Marianna Wartecka z fundacji Ocalenie: "Umierają bo tak zdecydowało kilku psychopatów. Nic nas już nie różni od KRWAWEGO REŻIMU. Nie bójmy się płakać i krzyczeć KIEDY POLSKA ZABIJA."
— Patryk "Skju" Sykut (@PatrykSykut) October 17, 2021
Oczywiście wszystko czytane z kartki, a podobno to jej własna "relacja" ponieważ tam jeździ. pic.twitter.com/TpvMbsl2sN
Bo prawda jest taka, że w 2021 roku w wolnej i stosunkowo bogatej Polsce, 250 km od stolicy tego kraju, ludzie umierają z zimna, głodu i pragnienia. A polskie służby, Straż Graniczna i wojsko, w nocy, w ciemności i mrozie, wywożą ludzi do lasu na bagna i pod postawiony naprędce drut kolczasty, zostawiając ich na pastwę krwawego reżymu w sąsiednim kraju, od którego w tej konkretnej sytuacji prawie nic nas już nie różni. I nikt z nas, obywateli i obywatelek Polski, w tym momencie nie powinien czuć się dobrze
– przekonywała.
Dziękuję, że tu jesteście, i dziękuję, że nie czujecie się dobrze. To nie jest moment na to, żeby zachowywać spokój i dystans. Czasami jest tak, że rzeczywistość jest czarno-biała, a granica między dobrem a złem jest wyraźna. Nie bójmy się o tym mówić, nie bójmy się nazywać rzeczy po imieniu. I nie bójmy się płakać i krzyczeć, kiedy Polska zabija
- mówiła rozgoryczona.
Niedzielna manifestacja przeszła z ronda de Gaulle'a przez plac Trzech Krzyż, potem ulicą Wiejską pod Sejm. Następnie przeszli ulicami Piękną i Marszałkowską do Metra Centrum, gdzie po godzinie 16.20 zakończyła się demonstracja.
Policjanci w trakcie tego zgromadzenia zapewniali bezpieczeństwo na trasie przemarszu. Zaangażowani byli między innymi policjanci wydziału ruchu drogowego KSP - powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak. - Było bezpiecznie - dodał policjant.