– Chciałabym bardzo podkreślić jedną kwestię – kiedy czytam komentarze, czy słucham wypowiedzi polityków oraz publicystów, to bardzo boli mnie, kiedy mówią, że jeszcze nie rozpoczęłam kampanii. Spędzam w terenie, na spotkaniach z mieszkańcami, około 15 godzin dziennie, codziennie, od wielu tygodni. Przypomnę, że jeszcze przed wakacjami sondaż wskazywał na 10 proc. różnicy między mną a Jackiem Majchrowskim – powiedziała w rozmowie z Niezalezna.pl Małgorzata Wassermann.
Małgorzata Wassermann może w tej chwili liczyć na 38 proc. poparcia, a tym samym o 1 pkt proc. wyprzedza urzędującego od lat prezydenta Krakowa, Jacka Majchrowskiego (37 proc.) – wynika z najnowszego sondażu przeprowadzonego dla DoRzeczy.pl.
CZYTAJ WIĘCEJ: Wassermann wygrywa w Krakowie. Jakiego od Trzaskowskiego dzieli już tylko… 1 proc.!
O wyniki tego sondażu oraz o kampanię wyborczą portal Niezależna.pl porozmawiał z samą zainteresowaną – kandydatką Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Krakowa – Małgorzatą Wassermann.
Wyniki tego sondażu przyjmuję z satysfakcją, jest mi bardzo miło i będę dokładać wszelkich starań, żeby różnica między nami zasadniczo się zwiększyła, oczywiście na moją korzyść – powiedziała nam M. Wassermann.
Chciałabym jednak bardzo podkreślić jedną kwestię – kiedy czytam komentarze, czy słucham wypowiedzi polityków oraz publicystów, to bardzo boli mnie, kiedy mówią, że jeszcze nie rozpoczęłam kampanii. Spędzam w terenie, na spotkaniach z mieszkańcami, około 15 godzin dziennie, codziennie, od wielu tygodni. Przypomnę, że jeszcze przed wakacjami sondaż wskazywał na 10 proc. różnicy między mną a Jackiem Majchrowskim – wyjaśniła.
M. Wassermann podkreśliła, że "w związku z tym jej praca wykonywana codziennie: na spotkaniach w terenie, z przedsiębiorcami, niepełnosprawnymi, itd., dała ten efekt, że różnica między nią a panem Majchrowskim przesunęła się w 1 proc. na moją korzyść".
Prowadzę kampanię, spotykam się z mieszkańcami, robiłam to i robić będę – dodała.
Nasza rozmówczyni zauważyła, że "w Krakowie jest bardzo dużo bieżących problemów, do rozwiązania "na już", z którymi mieszkańcy nie potrafią sobie poradzić".
Jednym z najbardziej palących problemów jest to, że w zasadzie nie ma tygodnia, żeby któreś z osiedli nie dowiadywało się o tym, że w ich sąsiedztwie powstaje nowy blok – z tego powodu jest duże przerażenie wśród mieszkańców – mówiła.
Kandydatka PiS podkreśliła, że "prezydent Krakowa jest po to, żeby rozwiązywać problemy krakowian, a nie prowadzić wyliczać, co robi mój kontrkandydat".
Zwrócę uwagę, że Jacek Majchrowski za pieniądze mieszkańców organizuje festyny, imprezy, przecina wstęgi, a to nie rozwiązuje problemów mieszkańców miasta – mówiła.
Chciałabym być praktycznym prezydentem Krakowa, który nie będzie się tylko bawił i świętował, ale pomagał krakowianom w rozwiązywaniu ich problemów – zakończyła.