- W dniu węgierskiego święta narodowego 15. marca zazwyczaj byliśmy w Budapeszcie. Od roku ze względu na pandemię nie możemy tam jechać - mówi portalowi Niezalezna.pl redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" Tomasz Sakiewicz.
Już drugi rok z rzędu nie możemy się wybrać na Węgry tak jak to robiliśmy od 10 lat, jadąc specjalnym pociągiem, autobusami, samochodami i samolotami. Tysiącami spotykaliśmy się z naszymi braćmi na ich wielkim świecie narodowym 15. marca.
To jest święto polsko-węgierskie, bo Polacy u boku Węgrów walczyli o wolność narodów, walczyli przeciwko dwóm polskim zaborcom, z których jeden – Austria była również węgierskim zaborcą, a drugi – Rosja pomagała Austriakom zwalczyć węgierskie powstanie.
Powstanie po półtora roku upadło, ale w jego efekcie kilkanaście lat później Węgrzy wywalczyli suwerenność w ramach Imperium Austriackiego. To dało też wielkie nadzieje na przyszłą wolność dla Polski. Węgrzy nie zapomnieli o polskiej pomocy w trakcie swojego powstania i w krytycznym momencie wojny 1920 roku oddali całą swoją amunicję, aby wspomóc Polaków w walce z bolszewikami.
Tradycja wspólnej walki sięga niemal zarania państw polskiego i węgierskiego. Dzisiaj nabiera szczególnego charakteru, bo ramię w ramię walczymy o Europę wolnych narodów, o swoją tożsamość, o to, żeby nie odebrano nam demokratycznych praw i po prostu naszej wolności. Nikt tego nie rozumie lepiej niż Polacy i Węgrzy, którzy krwią płacili za swoją wolność.