O przebiegu akcji gaśniczej i ratowaniu ludzi z budynku mówił przed białostockim sądem jeden ze strażaków dowodzących akcją z maja 2019 roku. W pożarze zginęły wtedy trzy osoby. Dwóch mężczyzn odpowiada przed sądem za nieudzielenie pomocy ofiarom. Chodzi o to, że o pożarze nie powiadomili żadnej ze służb.
Pożar w drewnianym domu przy ul. Grunwaldzkiej w Białymstoku, wybuchł nad ranem 13 maja 2019 roku. W ogniu zginęło dwóch mężczyzn, trzeci zmarł po dwóch miesiącach w hospicjum wskutek odniesionych obrażeń.
Strażacy otrzymali informację o pożarze, gdy budynek, w którym docelowo było sześć mieszkań (w dwóch przebywali ludzie) był już cały w ogniu. Gdy przyjechali na miejsce, ogień na dole nie pozwalał im wejść do środka, zagrożenie stwarzał też strop zajęty pożarem. Ostatecznie z piętra udało się ewakuować kilkunastoletnią dziewczynę i dwóch mężczyzn (jeden z nich później zmarł). Na dole strażacy znaleźli zwłoki dwóch osób.
Śledztwo w sprawie pożaru prowadziła Prokuratura Rejonowa Białystok-Południe. Ostatecznie wątek dotyczący okoliczności i przyczyn wybuchu pożaru został umorzony. Biegły z zakresu pożarnictwa za najbardziej prawdopodobne uznał nieumyślne zaprószenie ognia w dwóch możliwych wariantach - albo z przewróconego, parafinowego wkładu do znicza albo od zapalonego papierosa. Nie udało się jednak ustalić, kto był sprawcą.
Z tego postępowania wyłączony został jednak wątek, w którym dwóm mężczyznom, w wieku 44 i 32 lata, prokuratura postawiła zarzuty nieudzielenia pomocy osobom, które były w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. W ocenie śledczych mężczyźni ci - choć mogli to zrobić bez zagrożenia dla siebie czy innych osób - nie wezwali służb ratunkowych.
Jak wynika z ustaleń śledztwa, byli oni w miejscu pożaru, a gdy ten wybuchł, choć wyszli z budynku, nie zawiadomili nikogo.
Gdy na miejsce przyjechała straż pożarna i policja, wezwane przez inne osoby, byli oni w pobliżu.
Za nieudzielenie pomocy człowiekowi, który jest w sytuacji zagrożenia życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, gdy można to zrobić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo, grozi do lat 3 więzienia. Obaj oskarżeni nie przyznają się.
Sąd Rejonowy w Białymstoku przesłuchał oficera straży pożarnej, który dowodził pierwszą fazą akcji gaśniczej. Jak mówił świadek, ponieważ była informacja, że w konkretnym miejscu budynku mogą być ludzie, podjęta została decyzja, by spróbować dostać się tam z drabin, bo pożar na klatce schodowej był już tak duży, iż nie dałoby się wejść na piętro po schodach. W ten sposób udało się przez okno ewakuować dziewczynę i dwóch mężczyzn.
Sędzia zdecydował o odroczeniu procesu do marca, bo nie stawili się dwaj świadkowie wskazani przez obronę. Chce też przesłuchać policjanta. Był on w patrolu, który zauważył w pobliżu miejsca pożaru i zatrzymał obu oskarżonych obecnie mężczyzn.