Każda jedna osoba z ulicy, jakaś pani, która ma ogródek działkowy, lepiej by reprezentowała interes polskiego rolnika niż Michał Kołodziejczak. Jeśli ten człowiek mówi, że ten, kto nie popiera Zielonego ładu, jest ruską onucą, to moim zdaniem jest na skraju zdrady stanu - mówił jeden z rolników podczas łączenia z Telewizją Republika.
Grupa rolników, która niezmiennie czeka w sejmowym korytarzu na rozmowę z premierem Donaldem Tuskiem, rozpoczęła protest głodowy. Ogłosili to na antenie Telewizji Republika.
- Dziś minister Siekierski, w danym przez rolników czasie, szuka wśród nas takich, którzy wszystko podpiszą, którzy pójdą na ustępstwa. Ten plan jednak na razie się nie powodzi. Na niczym spełzają próby skłócenia środowiska rolniczego - rozpoczął jeden z rolników.
Oświadczył, że „brak pomysłów na rozwiązanie tych problemów to potwierdzenie, że wybrano złych reprezentantów”
- Mówię tu przede wszystkim o Michale Kołodziejczaku. W ogóle nas nie reprezentuje. Nie ma żadnego poparcia wśród rolników. Każda jedna osoba z ulicy, jakaś pani, która ma ogródek działkowy, lepiej by reprezentowała interes polskiego rolnika niż Michał Kołodziejczak. Jeśli ten człowiek mówi, że ten, kto nie popiera Zielonego ładu, jest ruską onucą, to moim zdaniem jest na skraju zdrady stanu
- skrytykował.
Drugi z protestujących ostrzegał przed konsekwencjami realizacji Zielonego Ładu. - Nikt nam nie będzie zabierał ziemi, choć nacjonalizacja odbędzie się samoczynnie. Ale nie przez naród, a przez wielkie koncerny. Jeżeli dojdzie do załamania się budżetów gospodarstw domowych, produkcja będzie dla rolników nieopłacalna, ziemię i maszyny będzie trzeba sprzedać - antycypował.
- Jeśli to wariant masowy, sprzedawać będziemy za grosze, bo będzie potrzebna przecena. A kto to wszystko kupi? Oczywiście, że wielkie koncerny. Potworzą się tutaj wielkie agrokompleksy - zauważył.
Ostrzegł, że „nie będzie polskich rolników, produkujących dobrą, polską żywność”.