Skoro prokuratura wysyła do sądu wniosek o uchylenie immunitetu kilku sędziom, bo uważa, że tworzyli "zorganizowaną grupę przestępczą", to można by sądzić, że dysponuje mocnymi dowodami. I będzie chciała szybkiego orzeczenia Sądu Najwyższego. Tymczasem na jutro zaplanowano pierwsze posiedzenie immunitetowe i nagle prokuratura zaczęła podejmować szereg działań, które spowalnia ich własne śledztwo. A skandal może być jeszcze większy, bo pojawiły się mało subtelne groźby wobec obrońcy sędziego Jakuba Iwańca, a także wątpliwości w jaki sposób prokuratura weszła w posiadanie korespondencji mailowej sędziów.
Pod koniec czerwca Prokuratura Regionalna we Wrocławiu poinformowała o skierowaniu do Izby Odpowiedzialności Zawodowej Sądu Najwyższego wniosków o uchylenie immunitetu m.in. sędziom Łukaszowi Piebiakowi, Jakubowi Iwańcowi i Przemysławowi Radzikowi. Wyszło wtedy na jaw, że prokuratura planuje postawienie im zarzutów działalności w… zorganizowanej grupie przestępczej. Oczywiście, miało to związek z tzw. aferą hejterską.
Minęły trzy miesiące, na jutro (wtorek, 24 września) wyznaczono pierwsze posiedzenie ws. immunitetu – dotyczące sędziego Iwańca, ale im bliżej było tego terminu, tym dziwaczniejsze sytuacje zaczęły mieć miejsce.
Sporą niespodzianką było skierowanie kilkanaście dni temu do SN kolejnego wniosku o uchylenie immunitetu Iwańcowi, chociaż – jak mówią nam prawnicy - oparty jest dokładnie na tym samym materiale dowodowym.
„To dla mnie niewytłumaczalne, że opierając się na tym samym materiale dowodowym skierowano przeciwko mnie kolejny wniosek o uchylenie immunitetu. Zaledwie po dwóch miesiącach od pierwszego, a później prokurator wniósł o połączenie tych dwóch wątków. To wygląda jakby zależało im, aby przewlec, przedłużyć postępowanie immunitetowe”
– tłumaczy w rozmowie z Niezalezna.pl sędzia Iwaniec.
„Bo wiedzą doskonale, że ich materiał jest śmieszny, jeśli chodzi o powagę sprawy, zarzuty o zorganizowanej grupie przestępczej. To było pisane na kolanie” – dodaje s. Iwaniec, który uważa, że jest to spektakl motywowany politycznie. Łączy go z odwetem za sprawę, którą zainicjował jako rzecznik dyscyplinarny, czyli postępowaniem ws. decyzji warszawskich sędziów umożliwiających pozbawienie wolności posłów Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika.
To jednak nie wszystko. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu podejmuje więcej zaskakujących działań, które coraz mocniej uprawniają do postawienia tezy, że nie zależy jej na szybkim rozpoznaniu własnego wniosku. W miniony piątek, czyli zaledwie kilka dni przed posiedzeniem ws. immunitetu Iwańca, do Sądu Najwyższego wpłynęło pismo, w którym sprzeciwiła się, aby obrońcą był dr Konrad Wytrykowski, sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku.
„Padło stwierdzenie, że moje nazwisko przewija się w sprawie. Oczywiście, że się przewija, bo padało w artykułach, które zainicjowały rzekomą aferę. Natomiast przez pięć lat śledztwa nie byłem wzywany, przesłuchany, nie żądano ode mnie wydania czegokolwiek, telefonu, dokumentów, czy korespondencji”
– podkreślił w rozmowie z portalem Niezalezna.pl dr Wytrykowski.
Przypomina też sytuację z czerwca, gdy poprosił wrocławską prokuraturę o ważne informacje. Wytrykowski ujawnił nam bowiem, że jest w trakcie pisania skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, która dotyczy skandalu z bezprawną inwigilacją sędziów.
„Odpisano mi, że nie jestem stroną postępowania i żadnej informacji mi nie udzielą” – dodaje.
W piśmie do SN prokuratura posługuje się mało subtelnymi spekulacjami; że nie można wykluczyć przesłuchania s. Wytrykowskiego jako świadka, czy nawet zmiany jego sytuacji procesowej.
„To wprost wypowiedziana groźba. Jeśli nadal będę się w tej sprawie udzielał, to też będę miał wniosek o uchylenie immunitetu. Tak to odczytuję” – tłumaczy prawnik, który nie ma wątpliwości, że poprzez takie działania próbuje się ograniczyć s. Iwańcowi elementarne prawo do obrony.
Zresztą podobna sytuacja miała niedawno miejsce, gdy Prokuratura Krajowa zamierzała jako świadka przesłuchać jednego z obrońców księdza Michała Olszewskiego, co by wykluczyło adwokata z reprezentowania duchownego.
Sytuacja tym bardziej dziwaczna, że prokuratura od wielu tygodni musi mieć świadomość, kto został obrońcą Iwańca.
„Chociażby z waszego artykułu musieli się dowiedzieć” – przypomina dr Wytrykowski.
I rzeczywiście, pod koniec sierpnia portal Niezalezna.pl opisał porażkę wrocławskiej prokuratury, która chciała uniemożliwić drugiej stronie zapoznanie się ze zgromadzonym materiałem dowodowym. Sąd Najwyższy, a konkretnie sędzia Wiesław Kozielewicz, na to się nie zgodził. Wtedy właśnie s. Wytrykowski wypowiadał się dla nas jako obrońca s. Iwańca i stanowczo oceniał działania prokuratury.
„To mógł być asumpt do tego co obecnie robią. Nie wiem dlaczego jestem dla nich taki niewygodny” – stwierdził Wytrykowski.
Temat pojawił się niemalże w ostatniej chwili przed posiedzeniem SN. Przypadek?
„Oczywiście, że nie. Próbują sztuczkami proceduralnymi doprowadzić do tego, że sprawa spadnie z wokandy, że sędzia będzie musiał odroczyć wydanie orzeczenia” – dodaje.
Nawet w oficjalnych komunikatach prokuratura przyznaje, że częścią materiału dowodowego jest korespondencja mailowa sędziów, których dotyczą wnioski do IOZ SN. Nie wiadomo jednak na jakiej podstawie weszli w jej posiadanie.
„Nie mogliśmy w aktach znaleźć, a przeglądaliśmy je szczegółowo, żadnego postanowienia sądu w tym zakresie. A tym samym uzyskane w ten sposób maile stanowią nielegalny materiał dowodowy. I nie ma tutaj mowy o konsumpcji owoców zatrutego drzewa” – podkreśla Iwaniec.
Właśnie tego wątku będzie m.in. dotyczyła wspomniana skarga do ETPCz.
„Inicjujemy właśnie akcję międzynarodową dotycząca wyłudzenia tych danych, ponieważ Google co do zasady nie udostępnia tego typów materiałów, chyba że chodzi o przestępstwa o charakterze terrorystycznym lub zabójstwa” – dodaje sędzia.
Ale na chłopski rozum, prokuraturze powinno zależeć, aby sąd szybko rozpatrzył jej wniosek i wypowiedział się w sprawie immunitetu s. Iwańca. Skąd więc takie działania?
W opinii naszych rozmówców, materiał dowodowy jest tak słaby, że prokuratura boi się kompromitującej porażki w Sądzie Najwyższym, a równocześnie dla obecnej władzy wygodne jest „grillowanie” Piebiaka, Radzika, Iwańca, atmosfera pomówień, medialnych haseł o grupie przestępczej wśród sędziów, opowieści o grożących im zarzutach.
„Chcemy przedstawić bardzo szeroką argumentację, jak to postępowanie było prowadzone, jak rażąco godzono w Konstytucję, jak wydaje się wyroki poza sądem na medialnej arenie” – tłumaczy Iwaniec.
Dlatego będzie się domagał, razem z obrońcą, aby wtorkowe posiedzenie Sądu Najwyższego było jawne i z udziałem mediów. Tym bardziej, że w tej sprawie niewiele jest już tajemnic. Za sprawą rozmaitych przecieków.
„Udostępniane są mediom treści naszych maili i zapewne nadal będą, bo takie przecieki służą budowaniu odpowiedniej narracji, ale każdy kto to czyni powinien się liczyć, że się spotka - i to jest moje ostrzeżenie - z adekwatną reakcja prawną na drodze postępowania cywilnego” – przestrzega. „Chyba, że prokuratura niespodziewanie poinformuje, że są jakieś materiały niejawne, bo np. podsłuchiwano nasze rozmowy. A można się spodziewać, że objęli nas kontrolą operacyjną biorąc pod uwagę w jaki sposób stworzyli grupę przestępczą” – dodaje Iwaniec.
Decyzja co do jawności posiedzenia należeć będzie do sędziego Kozielewicza, nie tylko prezesa Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN, ale przede wszystkim bardzo doświadczonego sędziego, który na pewno nie ulegnie naciskom, czy nie zgodzi się na sztuczki mające utrudnić postępowanie.
Sędziowie, z którymi rozmawialiśmy, często używają określenia „kompromitacja” oceniając materiał przedstawiony przez prokuraturę. Co mają na myśli?
„Ich argumentacja nijak się ma do porządku prawnego, który w Polsce obowiązuje; pomija treść Konstytucji, treść ustaw. Argumentacja jest kompletnie nielogiczna i jesteśmy przygotowani, aby to pokazać”
– podkreśla sędzia Wytrykowski.
Trzeba również pamiętać, że w przypadku odrzucenia wniosku o uchylenie immunitetu, to de facto zakończyłoby histerię wokół tzw. afery hejterskiej.
„Jeżeli Sąd Najwyższy odmówi udzielenia zezwolenia na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej, to definitywnie zakończy sprawę odnośnie sędziego Iwańca, ale ponieważ materiał dowodowy jest taki sam, to zapewne podobny finał miałyby posiedzenia immunitetowe ws. sędziów Piebiaka i Radzika”
– stwierdził sędzia Sądu Najwyższego w stanie spoczynku.
Sędzia Iwaniec: „Jesteśmy merytorycznie przygotowani do potyczki, natomiast obawiam się, że wskutek działań prokuratury, orzeczenie na jutrzejszym posiedzeniu może nie zapaść”.
Tym bardziej, że nie zapadła jeszcze żadna decyzja co do losów drugiego wniosku immunitetowego. Nie ma nawet wyznaczonego referenta i terminu, a więc tylko z tego powodu sprawa może „spaść”. Niewykluczone jednak, że zapadną inne ważne rozstrzygnięcia.
Posiedzenie zaplanowane jest na godzinę 11.00 w sali B Sądu Najwyższego. Dziennikarz portalu Niezalezna.pl będzie na miejscu, aby relacjonować co się wydarzy.