Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Miłość prosta i wierna

– Święty Jan z Dukli, odwieczny patron, którego przybliżył Polsce w sposób szczególny Ojciec Święty Jan Paweł II i to nie tylko przez dekret kanonizacyjny, ale przez miłość prostą i wierną, miłość wyrosłą z wiary w Chrystusa, która pogłębiała się po każdych odwiedzinach dukielskiego Kościoła i pustelni, po każdej wędrówce śladami świętego  – mówił arcybiskup Józef Michalik w dniu kanonizacji świętego z Dukli, która odbyła się w Polsce podczas wrocławskiego Kongresu Eucharystycznego w 1997 r. w kongresie uczestniczył papież Polak. 

Pewniejsza droga do zbawienia

Reklama

Data urodzin świętego jest nieznana. Wiadomo, że doczekał późnej starości i umarł w 1484 r., a zatem za datę jego przyjścia na świat biografowie przyjmują mniej więcej 1414-1416 rok.

Kolejna niejasność dotyczy jego pustelniczego życia – według zeznań najstarszych mieszczan Dukli – czytamy w biografii Jana pióra o.o. H. Wyczawskiego i W. Murawca (wydawnictwo Calvarianum, 1997) – i Trzciany nad Potokiem, żył w grocie skalnej Zaśpit, prowadząc tam życie wielce umartwione. 

Według innej późniejszej wersji miał być pustelnikiem w lasach pod Cergową. No i wypowiedź Jana, już jako bernardyna, na temat ujemnych stron życia pustelniczego wyraźnie świadczy o tym, że życie eremity znał z praktyki i porzucił je dla klasztoru, jako jego zdaniem, pewniejszej drogi do zbawienia.

Wstąpił więc do klasztoru franciszkanów konwentualnych, aby po paru latach znaleźć się u o.o. bernardynów. – Ja – mówił – nie przestaję gorąco dziękować Bogu, że uczynił mię niegodnego członkiem tego zakonu. Jeżeli żyjąc w zakonie nie jestem pozbawiony niedoskonałości, ileż zbrodni mógłbym popełnić w świecie, gdzie tyle jest po temu okazji.

Jan był spowiednikiem braci. Cieszył się wśród nich poważaniem. Imponował im mądrością i cnotą. Ostatnie lata życia spędził u lwowskich bernardynów. Aż do śmierci wygłaszał żarliwe kazania i posługiwał w konfesjonale. Zakonnemu życiu towarzyszyła też asceza. – Zdarzało się – czytamy w cytowanym już źródle – że całe noce spędzał na modlitwie […]. W czasie nocnego chóru, gdy ze starości ogarniał go czasem senność, wychodził ze steli do pulpitu lub przechadzał się, biorąc dalej udział w oficjum. Celę swoją i ubiór utrzymywał w wielkiej schludności. Gdy inni bracia w wolnym od zajęć czasie zabawiali się rozmową, on szedł do ogrodu lub kuchni i spełniał tam najniższe posługi. 

Na jakiś czas przed śmiercią stracił wzrok. Klerycy odczytywali mu regułę zakonną tak długo, aż nauczył się jej na pamięć. Podobnie też uczył się kazań, które wcześniej dyktował jednemu z najmłodszych braci. 

Umarł w opinii świętości

Bardzo cierpiał z powodu owrzodzenia nóg, ale znosił to z podziwu godną cierpliwością. 29 września 1484 roku umarł po odmówieniu z braćmi psalmów pokutnych. Pochowano do w przyklasztornym kościele.

W rok po jego śmierci mieszczanka Jadwiga Orłowa została za przyczyną świętego uzdrowiona ze ślepoty. I to był pierwszy z wielu udokumentowanych cudów Jana. 

Dnia 21 stycznia 1733 roku papież Klemens XII zaliczył Jana z Dukli w poczet błogosławionych. Po około dwustu latach marzenia i wysiłki kilku pokoleń bernardynów spełniły się. O beatyfikacji było głośno w całej Polsce. Do Rzymu słano prośby, by świętem błogosławionego objąć cały kraj, a papież się do tych próśb przychylił.

Śladami świętego Franciszka

Po przejściu do zakonu braci mniejszych (bernardynów) Jan przejął się zwłaszcza tymi przepisami zakonnej reguły, które nakazywały „ubogie i powściągliwe używanie rzeczy potrzebnych do życia i pracy”. Zapewne z tego powodu powstrzymywał się od przyjmowania godności przełożeńskich w swoim zakonie, chociaż wielokrotnie go do tego namawiano. – Naśladowca ubogiego Franciszka – piszą autorzy biografii Jana z Dukli – tak bardzo przejął się duchem […] reguły i testamentu założyciela zakonu, że zapragnął niemal każdy zawarty w nich szczegół dostrzec i wprowadzić w życie, by w ten sposób wierniej naśladować św. Ojca. Było to szczególnie widoczne w jego wielkim uwrażliwieniu na prace, które i Franciszek nakazał […] wysuwając na pierwszy plan pracę fizyczną a pozostawiając na boku inne zajęcia np. umysłowe. 

Na pierwszym jednak miejscu bezwzględnie stawiał modlitwę. Troszczył się o jej właściwego ducha, któremu „wszystko co doczesne służyć powinno”. Stąd w nocy, kiedy wszyscy współbracia spali on recytował znane mu modlitwy lub w głębokiej ciszy w myślach i w sercu rozważał tajemnice Boże. Często znajdowano go w pustym chórze braci zatopionego w takiej właśnie modlitwie. We Lwowie w ogrodzie klasztornym już po beatyfikacji Jana ojcowie wystawili kapliczkę, na której zawiesili tabliczkę z modlitwą (oryginał po łacinie):

Wszechmogący Boże, który, Błogosławionego Sługę Twego Jana Duklana przyozdobiłeś darem kontemplacji, którego serca nic nie wypełniało obficiej, a usta niczego nie wymawiały częściej jak tylko Najświętsze Imiona Jezusa i Maryi […].

Kontemplacji często towarzyszyły łzy czasem zaś twarz promieniała nieziemską radością. Także ikonografia najczęściej przedstawia świętego w stanie zachwytu. 

Reklama