Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Ks. prof. Robert Skrzypczak dla Niezalezna.pl: „Święto zmarłych” to nie jest nazwa używana przez nas - chrześcijan

W rozmowie z naszym portalem ksiądz doktor habilitowany Robert Skrzypczak – profesor Akademii Katolickiej w Warszawie - przypomniał, że Uroczystość Wszystkich Świętych przypomina, iż nasze chrześcijańskie powołanie nie oznacza wędrówki w stronę cmentarza, ale nadzieję na życie wieczne. Dzień Zaduszny natomiast – dodał ksiądz profesor – jest po prostu konsekwencją Uroczystości Wszystkich Świętych. Określanie zaś nazwą „święto zmarłych” tych dwóch dni, w których katolicy obchodzą Uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny, stanowi – według księdza Skrzypczaka – pozostałość komunistycznych prób laicyzacji owych świąt.


Dwa ważne dla Polaków jesienne dni, potocznie zwane „świętem zmarłych”, to tak naprawdę, uroczystość Wszystkich Świętych i Dzień Zaduszny. Skąd właściwie te święta się wzięły?

Reklama

Sama data powstania świąt Wszystkich Świętych jest związana z tradycją mniszą. Bo to właśnie w zakonach i klasztorach pojawił się kiedyś pewien szczególny moment modlitwy za zmarłych. Został on potem rozciągnięty na cały Kościół.

Wcześniej szczególna pamięć o zmarłych zawsze była łączona z Wielkanocą, ze zmartwychwstaniem. Ta starożytna tradycja przetrwała w kościołach wschodnich. Bo ich święto, ich szczególna modlitwa za zmarłych oraz odwiedzanie cmentarzy, dokonuje się po Passze Wielkiej Nocy.

Natomiast my - na Zachodzie, bardziej podkreślamy znaczenie eschatologii, czyli życia wiecznego. Dokonuje się to w momencie, kiedy kalendarz, czyli zmiana pogody i wyglądu ziemi oraz przyrody, coraz bardziej przypomina nam prawdę o ludzkim przemijaniu. Czyli także o fakcie, że wszystko żyje w cyklu życia zmierzającego ku śmierci.

Widząc zatem, że światło blednie, narasta noc, a w naszym otoczeniu – przyrodzie, przybywa oznak umierania, konfrontujemy się z myślą o ludzkim celu życia i o tym, co nas czeka.

Mówił pan o nazwach święta. Rzeczywiście, liturgicznie rzecz ujmując, chodzi o święto Wszystkich Świętych. Czyli o coś, co wynika z kalendarza liturgicznego. W przeciągu roku liturgicznego bowiem wychodzimy od przeżywania Tajemnicy Wcielenia, co dokonuje się w trakcie Adwentu i Bożego Narodzenia. Potem przechodzimy w Tajemnicę Misterium Paschalnego Chrystusa, co dokonuje się w Wielkim Poście oraz podczas Wielkanocy.

Dalej Kościół świętuje Tajemnicę Uwielbienia Chrystusa - wyniesienia Go do chwały. A także Zesłanie Ducha Świętego. Następnie – w konsekwencji – Tajemnicę Blasku, Triumfu Chrystusa. I też święta maryjne.

Wreszcie dochodzimy do momentu eschatologicznego, kiedy to w Zmartwychwstaniu Chrystusa ujawnia się ostateczny sens życia chrześcijanina. A więc fakt, że nasze powołanie nie oznacza wędrówki w stronę cmentarza, ale nadzieję na życie wieczne. Czyli na moment, kiedy będziemy mogli przeżyć triumf Chrystusa nad śmiercią i zniszczeniem w naszym życiu. I do tak przeżywanej tajemnicy chrześcijańskiej nadziei dołączyła się potem tradycja odwiedzania grobów naszych zmarłych oraz dekorowania cmentarzy.

Proszę zwrócić uwagę na fakt, że polska tradycja „Wszystkich Świętych” jest przepiękna! Dlatego, iż w tych dniach nasze cmentarze przypominają ogród: są pełne kwiatów i światła. To kolejne wskazanie na nadzieję Zmartwychwstania. Bo Chrystus został złożony w grobie znajdującym się – jak wiemy – w ogrodzie. I w ogrodzie zmartwychwstał! To była pierwsza okoliczność pojawienia się naszego triumfującego Pana na Ziemi. Zresztą Maria Magdalena, kiedy zobaczyła Jezusa, pomyliła go z ogrodnikiem. Więc wymowa tego święta dlatego skłania nas do odwiedzenia cmentarzy, bo rzuca ono mocne światło nadziei i ufności na naszą relację ze zmarłymi.

A Dzień Zaduszny? Dlaczego się pojawił?

Dzień Zaduszny jest konsekwencją Uroczystości Wszystkich Świętych. Bo kiedy Kościół swoją myślą i nadzieją koncentruje się na celu życia chrześcijańskiego, czyli na życiu wiecznym, to z tego naturalnie wynikają dwie rzeczy.

Jedną stanowi fakt, że jeśli myślimy o naszej śmierci, to myślimy także o niebie. O tym, że Kościół żyje dalej, w wieczności, w swej formie triumfującej. Chodzi o Kościół ludzi odkupionych przez Chrystusa. Odzyskujących - dzięki jego śmierci i zmartwychwstaniu w świętych - swoje piękno, swój blask. Tak zresztą myślimy też o naszych bliskich, którzy odeszli. I dlatego właśnie mamy dzień jakby „skoncentrowania” naszej ufności w to. A jednocześnie zintensyfikowania modlitwy o to, żeby nasi zmarli mogli dostąpić pełni spotkania z Chrystusem. A więc o to, żeby moc zmartwychwstałego Chrystusa ogarnęła również ich!

Z drugiej strony jest pamięć o jeszcze innej rzeczywistości eschatologicznej, którą tradycja Kościoła nazywa „Purgatorium”, czyli „Czyściec”. Bo po śmierci - w momencie, kiedy człowiek spotyka się z tak zwanym „sądem szczegółowym” i zostaje osądzone jego życie, a Bóg uznaje, że zasługuje ono na nagrodę życia wiecznego - pojawia się potrzeba tego, żeby owo życie zostało do końca oczyszczone. Żeby to wszystko, co zostało zdeformowane przez grzech, spotkało się z ogniem bożej miłości. Dzięki czemu zostanie oczyszczone, przepalone. Wiemy przecież, że będziemy wtedy przechodzić przez „próbę - jak mówił święty Paweł – ognia”. Podczas niej okaże się, co w nas zostało zbudowane ze „słomy”, a co z „niezniszczalnego kruszca”. Wtedy nastąpi oddzielenie tego, co pochodzi z naszej nędzy i niedowiarstwa, od tego, co jest dziełem Boga i co na końcu okaże się – cytuję „Księgę Mądrości” – „jak błyszczące iskry rozsypane po ściernisku”.

I wtedy dzieło Boga w naszym życiu zajaśnieje pełnym światłem. Ale do tego potrzebujemy czasu oczyszczenia. Jakby eschatologicznej liturgii pokutnej. Inaczej mówiąc: wzięcia na siebie pokuty, która już zmierza do tego, żebyśmy mogli osiągnąć pełnię zbawienia w Chrystusie.

Jak już wspomniałem, w Polsce popularnie nazywa się te dwa jesienne dni pamięci „Świętem Zmarłych”. Jak ksiądz by się ustosunkował do owej nazwy?

To nie jest nazwa używana przez nas – chrześcijan! Nie ma jej w kalendarzu liturgicznym! My posługujemy się nazwami: „Uroczystość Wszystkich Świętych” i „Dzień Zaduszny”.

„Święto Zmarłych” natomiast to nazwa, którą usiłowano „wtłoczyć w nasze głowy” za czasów dyktatury ateistycznego komunizmu.

Wiadomo, że wtedy komuniści chcieli wyeliminować chrześcijańską wiarę z życia społecznego. Ideałem nowego, komunistycznego społeczeństwa miało być przecież uwolnienie człowieka od „opium – jak Marks mówił – religijności”. Stąd właśnie i propagandowe i polityczne dążenia władz komunistycznych zmierzające do wyeliminowania z życia ludzkiego świąt. Bo święta są jakby takim „łącznikiem”, który wiąże życie człowieka z chrześcijańskimi prawdami wiary. Z rzeczywistością obecnego i działającego Boga.

A ponieważ ludzie nie zgodziliby się na fizyczne wyeliminowanie wspominanych przez nas świąt, komuniści postanowili zmienić ich znaczenie. Zeświecczyć je. I - niestety - te komunistyczne pojęcia zostały i nieraz zbyt chętnie są używane. Zwłaszcza przez ludzi pracujących w mediach!

Reklama