Księża stale byli na celowniku komunistycznej bezpieki. Podejmowano wszelkie działania, by ich uciszyć, niekiedy niestety włącznie z pozbawieniem życia. Jak na pytania o kapłanów reagował generał Czesław Kiszczak? Ujawnił to dziś jeden z dziennikarzy. Kiedy zapytał o księży, został... wyrzucony z domu swojego rozmówcy.
Komunistyczna bezpieka w sposób bezpardonowy traktowała kapłanów. Kościół był dla przedstawicieli poprzedniego ustroju śmiertelnym zagrożeniem i robiono wszystko, by uciszyć "niepokornych kapłanów". W przypadku ks. Jerzego Popiełuszki skończyło się to tragicznie, ale nie był to jedyny ksiądz, który zapłacił życiem za miłość do Ojczyzny. Głośne były też dwa inne przypadki...
Ks. Stanisław Suchowolec był kapelanem białostockiej "Solidarności", wielkim patriotą. Odprawiał msze święte za Ojczyznę, mimo, iż dostawał anonimowe groźby przez telefon i w listach. Groźby wkrótce zaczęły stanowić realny problem, gdyż dwukrotnie doszło do awarii samochodów, którymi podróżował kapłan - były one spowodowane przez człowieka. 30 stycznia 1989 roku ciało księdza Stanisława odnaleziono na plebanii. Oficjalna wersja mówiła o zatruciu tlenkiem węgla. Jednak po latach, w 2006 roku, prokuratorzy z IPN wskazali, że ich zdaniem kapłan został zamordowany przez funkcjonariuszy SB.
Ks. Stefan Niedzielak był kapelanem Armii Krajowej i WiN, współzałożcielem Rodzin Katyńskich. Podobnie, jak ks. Suchowolec, wielokrotnie otrzymywał groźby, był nękany i szykanowany. W 1989 roku zamordowano go na plebanii w Warszawie. Mimo licznych obrażeń, ówczesne władze wykuczały morderstwo, formułując tezę o... upadku z fotela. Z akt sprawy zabójstwa ks. Niedzielaka zginęło wiele materiałów, m.in. ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni.
Generał Czesław Kiszczak (1925-2015) nerwowo reagował na pytania dotyczące księży, którzy zmarli w niewyjaśnionych okolicznościach lub, co udowodniono w przypadku ks. Popiełuszki, zostali zamordowani. - Co tu dużo mówić - wyrzucił mnie z domu - przyznał w wywiadzie dla serwisu Interia.pl Bogdan Rymanowski, wspominając jeden ze swoich wywiadów z Kiszczakiem. Rozmowa zaczęła się spokojnie, ale...
- Zapytałem o śmierć księdza Suchowolca, śmierć księdza Niedzielaka. Zapytałem wprost: czy ma pan sobie coś do zarzucenia w tych sprawach?
- opowiada Rymanowski, cytowany przez Interię.
Wówczas Kiszczak miał wpaść w szał. - Co pan za głupoty opowiada, umówiliśmy się na tematy historyczne, a nie plotkarskie - pouczał dziennikarza, krzycząc o "bzdurach, bredniach i plotkach". W końcu miał przerwać wywiad i wyrzucić ekipę telewizyjną z domu.