O czym rozmawia część przedstawicieli zawodów prawniczych w Polsce? O tym, czy po PiS w wymiarze sprawiedliwości ma nastąpić "gruba kreska" czy "Norymberga". - Chodzi o to, by każdy miał prawo do sędziego nieskazitelnego. Nie jest tak, że przez zasiedzenie urzędu ktoś staje się "czysty". (...) Nie rozumiem tego, co się dzieje w SN, że szczytem walki o niezależność jest to, że nie ma mieszanych składów. To znaczy co? Że jak mam szczęście, to trafiam do tzw. starych, nieskazitelnych, prawych sędziów, a jak mam pecha, to trafiam, na trzech złych - mówił podczas "Igrzysk Wolności" szef "Iustitii", sędzia Krystian Markiewicz.
Od pierwszych prób zreformowania wymiaru sprawiedliwości przez rząd Zjednoczonej Prawicy, napotykał on na zdecydowany opór części środowiska prawniczego, w szczególności sędziów, określających się - ustami jednej z nich - "nadzwyczajną kastą ludzi". Podważanie legalności sędziów wybranych na mocy nowego prawa jest przedmiotem licznych spraw prowadzonych przed sądami i trybunałami międzynarodowymi, o co nieustannie wnioskują przedstawiciele środowisk sędziowskich.
Najlepszym wyrazem tego, jak niektórzy prawnicy postrzegają sytuację w przestrzeni wymiaru sprawiedliwości, niech będzie tytuł debaty, odbywającej się w ramach "Igrzysk Wolności" w Łodzi:
"Gruba kreska czy Norymberga? Przyszłość sądownictwa po katastrofie PiS-u".
Panelistami byli były Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar, jedna z czołowych przedstawicielek ruchu "Wolne Sądy" Sylwia Gregorczyk-Abram oraz Krystian Markiewicz, sędzia, prezes SSP "Iustitia".
"Podobno prawnicy mają tendencję do komplikowania, więc proszę sobie wyobrazić następująca sytuację: bezpośrednio przed meczem, na oczach pełnego stadionu sędzia wychodzi z szatni jednej z drużyn. Może tylko tamtędy przechodził, a może właśnie obiecywał, że przymknie oczy na faule. Jak odzyskać stracone zaufanie kibiców do sędziego? Jak zapewnić jego bezstronność, podczas tego meczu, jak i każdego następnego? Dzisiaj stawką nie jest miejsce w piłkarskim rankingu, ale fundament demokracji – niezawisły wymiar sprawiedliwości i los każdego z obywateli"
- czytamy w opisie wydarzenia.
- Rozliczenia muszą nastąpić, ale one muszą być zgodne z przepisami prawa, z podstawowymi standardami gwarancji proceduralnych, z prawem do obrony, co jest oczywiste, ale to trzeba powtarzać. Jeśli pójdziemy skrótowo, damy paliwo tym, którzy będą to kwestionowali - mówił Adam Bodnar.
- Jak przygotować mechanizm rozliczeń, ale nie tylko prawnych, ale także pojednawczo-koncyliacyjnymi, które dawałyby szanse, że niektóre osoby są w stanie wytłumaczyć się z tego, co robiły, a społeczeństwo będzie mogło w ramach debaty publicznej poprzez dowiedzenie się prawdy, uznać: "ok ,przyznałeś się, źle działałeś, może nie przekroczyłeś prawa, ale działałeś niezgodnie z etyką". Taki mechanizm też musi być w kontekście rozliczeń stworzony
- dodał.
Gregorczyk-Abram podkreśliła w kontekście tzw. "neosędziów", że "z każdą taką osobą musi zostać zrobiony porządek".
- Nie ma drogi na skróty, bo jest ona zgubną drogą. Mamy robić egzamin z prawości, z moralności? Jak mamy to zrobić? Oni systemowo są powołani wadliwie i mamy na to szereg wyroków trybunałów i sądów krajowych. Koniec kropka. Grzechem pierworodnym jest KRS, trzeba KRS powołać w sposób konstytucyjny, który zapewnia realny udział sędziów w wyborze członków KRS. Da się przeprowadzić taką procedurę, która nie destabilizuje orzecznictwa czy pracy sądów. (...) Jest sposób weryfikacji tych osób przez właściwie powołaną KRS, która będzie spełniała konstytucyjne role i wybierze, bez wendety, bez rewanżyzmu, te osoby, żeby państwu tę ciągłość procesową zapewnić - twierdziła prawniczka.
W toku dyskusji padały zwroty - tworzone przez prawnicze autorytety - o "sędziach z nieprawego łoża" lub "sędziach pobrudzonych".
- Chodzi o to, by każdy miał prawo do sędziego nieskazitelnego. Nie jest tak, że przez zasiedzenie urzędu ktoś staje się "czysty". Chodzi o to, by każdy miał prawo do sędziego właściwie powołanego, bezstronnego, to jest nasz standard. Nie rozumiem tego, co się dzieje w SN, że szczytem walki o niezależność jest to, że nie ma mieszanych składów. To znaczy co? Że jak mam szczęście, to trafiam do tzw. starych, nieskazitelnych, prawych sędziów, a jak mam pecha, to trafiam, na trzech złych. To tak nie powinno państwo działać. To nie jest tak, że idziesz do salonu i masz szczęście i samochód ma hamulce, a nie masz, to zabijesz się na pierwszym zakręcie. Tak być nie powinno
- mówił sędzia Krystian Markiewicz.
W niedawnym wyroku TSUE, kolejnym już przedstawiającym podobną konkluzję, uznał, że nie można podważyć generalnie statusu sędziego, a ewentualne wątpliwości dotyczące konkretnego sędziego muszą być udowodnione.
Czy to zamknęło wycieczki względem sędziów powołanych w ostatnich latach? Nie. W poniedziałek 30 sędziów SN oświadczyło, że nie będzie orzekać wspólnie z osobami powołanymi do tego sądu w procedurze z udziałem obecnej Krajowej Rady Sądownictwa. "Przystąpienie w takiej sytuacji do procedowania i ferowania orzeczeń jest niedopuszczalne" - twierdzą sędziowie.