Pytany o zagrożenie inwazją rosyjską na Ukrainę, Witold Waszczykowski stwierdził, że "nie można polemizować z faktami".
- Mieliśmy wypowiedź Sullivana (Jake'a, doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego USA), to samo mówi Blinken (Antony, sekretarz stanu USA), prezydent Biden apeluje o opuszczanie Ukrainy, wycofywani są instruktorzy amerykańscy, napływają żołnierze na wschodnią flankę NATO. Jeśli Amerykanie są przeświadczeni, że inwazja rosyjska nastąpi, to trudno z tym polemizować
- mówił europoseł.
Przyznał, że będzie "miłym zaskoczeniem", jeśli Władimir Putin uzna za wystarczające dotychczasowe "sukcesy polityczne i ekonomiczne". Sukcesem politycznym dla Putina miałoby być uznanie go przez świata za człowieka władzy, jaką mieli generalni sekretarze KPZR w czasach Związku Sowieckiego, a ekonomicznym - to, że doprowadził do zwyżki cen energii i na tym zarabia, a także podporządkował sobie Białoruś i Kazachstan.
- Pytanie, czy mu to wystarczy, czy taktyką salami będzie chciał odkroić kawałek Ukrainy - dodał polski europoseł.
Witold Waszczykowski przypomniał, że rząd Prawa i Sprawiedliwości zmienił politykę bezpieczeństwa.
- Nasi poprzednicy uważali, że weszliśmy do Unii Europejskiej i NATO, zrealizowaliśmy cele strategiczne i nic nam nie zagraża. My przyjęliśmy inną perspektywę, zaczęliśmy domagać się od NATO realnych gwarancji. Od 2016 r. odblokowano rozmowy o tarczy antyrakietowej. (...) Obecnie mamy kilkanaście tysięcy żołnierzy NATO, głównie Amerykanów i Brytyjczyków - mówił europoseł.
- Ani wojsko polskie, ani sojusznicy nie szykują się do zaczepnej akcji. My chcemy odstraszyć Rosję od incydentów zbrojnych. Sojusznicza armia dowodzi, że NATO może w błyskawicznym tempie dotrzeć na flankę wschodnią i podjąć działania bojowe. To pokazuje zdolność reagowania Sojuszu, która była kwestionowana
- dodał.