Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Byli opozycjoniści pojawią się jutro przed siedzibą Ringier Axel Springer. "Mamy do wręczenia list"

Jutro w samo południe przed siedzibą Ringier Axel Springer Polska w Warszawie, odbędzie się briefing prasowy działaczy antykomunistycznego podziemia i więźniów politycznych okresu PRL. - Będziemy chcieli wręczyć RAS Polska list, aby przekazali go swojemu szefowi w Berlinie - mówi Adam Borowski.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska

Jutro o godz. 12:00  przed siedzibą Ringier Axel Springer Polska (ul. Domaniewska 49) w Warszawie, odbędzie się briefing prasowy działaczy antykomunistycznego podziemia i więźniów politycznych okresu PRL.

Będziemy chcieli wręczyć Ringier Axel Springer Polska list, aby przekazali go swojemu szefowi w Berlinie

- mówi Adam Borowski. Dodał, że wraz z nim będą obecni inni więźniowie polityczny okresu PRL, m.in. Roman Bielański i Tadeusz Markiewicz.


"Czujemy się głęboko dotknięci i oburzeni Pana listem otwartym do Pana Prezydenta Andrzeja Dudy. Pragniemy wyrazić swój stanowczy sprzeciw wobec tak obcesowego traktowania Głowy Państwa Polskiego przez jakiegokolwiek dziennikarza, a już na pewno reprezentującego medium zagraniczne, które winno powstrzymać się od najmniejszego nawet ingerowania w demokratyczne i wolne wybory odbywające się w Rzeczypospolitej Polskiej"

- napisali kilka dni temu w liście otwartym byli działacze opozycji antykomunistycznej. Pod apelem podpisali się m.in. Andrzej Gwiazda, Joanna Gwiazda, Adam Borowski, Mirosława Łątkowska, Mirosław Chojecki, Józef Śreniowski, Andrzej Kołodziej.

List był reakcją na tekst Ulfa Poschardta, redaktora naczelnego działu zagranicznego "Die Welt", opatrzony arogancko brzmiącym tytułem - "Musimy porozmawiać, panie Duda".

"Każdy z nas w czasach komunistycznego terroru i braku wszelkich wolności wziął na siebie ciężar walki o niepodległość Ojczyzny i wszystkich ciemiężonych przez komunistów państw Europy, o swobody obywatelskie, w tym swobodę wypowiedzi. Wielu z nas za swe zaangażowanie zapłaciło więzieniem, inwigilacją i prześladowaniami. Znamy zatem dużo lepiej niż Pan wartość wolności i rozumiemy konsekwencje jej braku. Czujemy głęboki niesmak, będąc przez Pana pouczanymi, czym jest swoboda wypowiedzi"

- podkreślili sygnatariusze.

"Nasze zażenowanie jest tym większe, iż takich wykładni dokonuje przedstawiciel narodu, który jeszcze kilka dziesięcioleci temu niósł Polsce i innym krajom Europy bestialskie zniewolenie i brak jakiegokolwiek szacunku dla ludzkiej godności i praw człowieka. W Polsce ciągle są tysiące naocznych świadków i ofiar niemieckiego zdziczenia, zatem więcej pokory, Panie Poschardt"

- zaapelowali.

"Polacy nie potrzebują od Pana lekcji, czym jest wolność prasy. Nie potrzebują tłumaczenia, czym jest propaganda. Doskonale rozumieją oba zjawiska, są w stanie je rozpoznać i odpowiednio ocenić. Niestety dostrzegamy od wielu lat, że manipulacje i dezinformacje stały się narzędziem wykorzystywanym przez media, w których obronie Pan staje. A wymienieni przez Pana dziennikarze w opinii wielu Polaków zachowują się jak partyjni aktywiści, a nie reprezentanci IV władzy"

- napisano w liście.

Odnosząc się do wspomnianego w felietonie Poschardta "gestu niemieckiego polityka wobec Polaków" (kanclerza Willy'ego Brandta w Warszawie) napisali, że oceniają to wydarzenie pozytywnie.

"Jednak przypominamy Panu, iż państwo niemieckie nie zapłaciło Rzeczypospolitej i jej obywatelom należytego zadośćuczynienia za niewyobrażalne zniszczenia, których na naszym terytorium dokonali Pana rodacy"

- dodali.

Podkreślili, że "nie da się wycenić bezmiaru ludzkich cierpień, nie da się oszacować śmierci, tortur i gwałtów – one zawsze pozostaną ciężarem na sumieniu obywateli Niemiec, ale za ukradzione mienie, zdewastowane domy, budynki użyteczności publicznej, infrastrukturę można zapłacić".

W ocenie autorów listu "to powinno być Pana misją i misją reprezentowanego przez Pana medium – tłumaczenie czytelnikom, że ludzie kulturalni i cywilizowani płacą swoje rachunki i nie przetrzymują w swoich zbiorach zrabowanych dzieł sztuki" - napisali zwracając się do Poschardta.

"Jeśli jest tak, jak Pan pisze, iż czuje się przyjacielem Polski, to zachęcamy, by przystąpił Pan do tego działania jak najszybciej. Jednocześnie apelujemy, by zachował Pan należyty szacunek dla osób reprezentujących Rzeczpospolitą Polską i zaprzestał stosowania protekcjonalnego tonu wobec naszych Współobywateli"

- napisali.

Ich zdaniem, "to nie tylko po ludzku niegrzeczne, lecz także całkowicie nieuprawnione".

"Wybory w Polsce nie są Pana sprawą, nie są sprawą niemieckich mediów. Proszę szanować suwerenność polskiego społeczeństwa i skoncentrować się raczej na studiowaniu polskiej historii, bo o umiłowaniu wolność i swobody wypowiedzi może się Pan z niej wiele nauczyć"

- zakończono list. 

Ulf Poschardt, redaktor naczelny działu zagranicznego niemieckiego dziennika „Die Welt”, opublikował w niedzielę wieczorem felieton zatytułowany prowokacyjnie „Musimy porozmawiać, panie Duda”. Głównym tematem felietonu są emocje, które wywołują niemieckie media w Polsce. Tekst spotkał się ze zdecydowaną reakcją wielu polskich dziennikarzy oraz polityków, którzy nie kryli swojego oburzenia tonem, jaki narzucił niemiecki redaktor. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Adam Borowski

lml