Rzeczniczka prasowa Straży Granicznej ppor. Anna Michalska była pytana o aktualną sytuację na granicy polsko-białoruskiej i koczowisko osób, które jest po białoruskiej stronie granicy w Usnarzu Górnym. "Presja migracyjna na odcinku polsko-białoruskim cały czas się utrzymuje. Tych nielegalnych prób przekroczenia granicy cały czas jest sporo" – poinformowała.
Jak dodała, skutecznie udaje się udaremnić większość z prób nielegalnego przekroczenia granicy.
- Siły, sprzęt, jakim dysponuje Straż Graniczna koncentrujemy na tym odcinku
– podkreśliła, dodając, że delegowani są na ten odcinek także funkcjonariusze z pionów, które zajmują się przygotowaniem wniosków o ochronę międzynarodową, czy pomagają przy czynnościach identyfikacyjnych cudzoziemców.
Ppor. Michalska była też pytana o liczbę osób koczujących na granicy. "Liczba osób, które koczują po stronie białoruskiej zmieniała się w ciągu trzech tygodni. Na początku było to około 70 osób, część z nich zabrały służby białoruskie i zostały 32 osoby. Potem obserwowaliśmy i obserwujemy, że liczba osób zmniejsza się, a potem znów zwiększa się. Ale cały czas to jest grupa pomiędzy 24 a 30 osób" – przekazała.
Jak wyjaśniła, Straży Granicznej jest trudno policzyć dokładnie, ile jest tych osób, ponieważ znajdują się one po białoruskiej stronie granicy.
- Większość to są młodzi mężczyźni, ale są tam również kobiety. Czasem widzimy, że jest ich tam cztery lub pięć
– mówiła. Strażnicy zauważają, że białoruscy pogranicznicy dostarczają im jedzenie i wodę. "Codziennie dostarczane są im posiłki" – powiedziała ppor. Michalska.
"Widzimy, że służby białoruskie są z nimi cały czas w kontakcie"
Jak dodała, Straż Graniczna nie zanotowała stosowania przez Białorusinów przemocy wobec koczującej grupy. Do tej grupy przyjeżdżają też białoruscy dziennikarze. "To koczowisko jest wtedy wcześniej przygotowywane na wizytę mediów" – mówiła. Według wiedzy strażników, koczujące osoby nie podejmują prób, aby przedostać się na przejście graniczne lub aby opuścić miejsce koczowiska.
Rzeczniczka, mówiąc o sytuacji na granicy, po wprowadzeniu stanu wyjątkowego, zauważyła, że teraz funkcjonariusze działają w spokojniejszych warunkach. Wcześniej na miejscu pojawiali się m.in. politycy opozycji z rozmaitymi happeningami.
- Możemy się skoncentrować na presji migracyjnej, czyli możemy walczyć, aby nasza granica była nienaruszalna, możemy strzec jej integralności
– zauważyła ppor. Michalska.
Rzecznik Wojsk Obrony Terytorialnej płk Marek Pietrzak, który również był gościem TVP Info, wyjaśnił, czym zajmują się WOT na terenie objętym stanem wyjątkowym.
- Nasze działania prowadzone są w kilku obszarach: pierwszy to kontakty z lokalnymi władzami, samorządowcami, czy sołtysami po to, by wysondować, jakie potrzeby mają lokalne społeczności. Drugi to wydzielenie zespołu działań cyberprzestrzennych, które nastąpi w ciągu kilku najbliższych dni. Nasze zespoły ruszą w teren, aby przeszkolić z zakresu cyberbezpieczeństwa, a z drugiej strony, by dokonać testów podatności systemów, którymi dysponują lokalne samorządy na ataki cybernetyczne
- wskazał.
"Kolejny obszar to patrole i monitorowanie miejscowości objętych stanem wyjątkowym" - dodał Pietrzak, podkreślając:
Nasza obecność w tej strefie przygranicznej, objętej stanem wyjątkowym, to jest pewna odpowiedź na działania, które mogą być podejmowane przez drugą stronę. My jako żołnierze WOT działamy w tych miejscowościach objętych stanem wyjątkowym; jesteśmy tam bardzo dobrze odbierani. Bardzo często mieszkańcy tych terenów to potwierdzają