Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Amerykański dziennikarz w TV Republika: Kreml chce, byśmy rozmawiali o „biednych” cywilach w Rosji

- Rosja jest szkolnym zamachowcem wśród narodów i systematycznie dokonuje takich zamachów. Szkolny strzelec to metafora kogoś niezadowolonego ze swojego życia, w związku z czym ta osoba musi zniszczyć życie innym. Takim niezadowolonym dzieckiem z problemami jest Rosja - mówił w TV Republika amerykański dziennikarz przebywający na Ukrainie Joe Lindsley.

Joe Lindsley w Telewizji Republika
Joe Lindsley w Telewizji Republika
zrzut ekranu - Telewizja Republika

Trwa wydanie specjalne w Telewizji Republika. Red. Michał Rachoń wraz z ekspertami interpretuje kolejne informacje ws. zamachu pod Moskwą.

- Jak widzicie, mówię do was z ciemnego pokoju. W Charkowie nie ma teraz prądu. Miasto jest właśnie ostrzeliwane przez rosyjskie rakiety - zwrócił się do Michała Rachonia i Aleksandra Wierzejskiego amerykański dziennikarz przebywający na Ukrainie Joe Lindsley.

- Rosja jest szkolnym zamachowcem wśród narodów i systematycznie dokonuje takich zamachów. Szkolny strzelec to metafora kogoś niezadowolonego ze swojego życia, w związku z czym ta osoba musi zniszczyć życie innym. Takim niezadowolonym dzieckiem z problemami jest Rosja - mówił.

Na uwagę, że władze Rosji za atak zaczynają już obarczać Ukrainę, przyznał:

„to jest wojna. Musimy być mądrzy, musimy być zdolni do racjonalnej oceny propagandowych wypowiedzi przedstawicieli Rosji”.

- Drony irańskiej produkcji lecą nam na głowę. Tymczasem dziś Charków tętnił życiem. Działały kawiarnie, ludzie się tam spotykali, żyli własnym życiem. To niesamowite, jak wielki opór swoją postawą stawiają mieszkańcy Ukrainy. Właśnie to jest niebezpieczne dla rosyjskiej propagandy. Kreml robi wszystko, byśmy nie dowiedzieli się o tej postawie. Teraz będzie im zależeć, byśmy rozmawiali o „biednych” cywilach, którzy stracili życie w drodze na koncert - zakończył.

Zaledwie kilka tygodni po tym, jak Putin w 1999 r. został po raz pierwszy premierem Rosji, w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku wysadzone zostały w nocy budynki mieszkalne. Łącznie zginęło 313 osób. 932 ludzi zostało rannych. Rosyjskie służby oskarżyły o te czyny czeczeńskich terrorystów, co stało się pretekstem do krwawej agresji w Czeczenii. Aleksandr Litwinienko ujawnił w książce „Wysadzić Rosję”, że seria zamachów bombowych przeprowadzona została przez FSB i miała wylansować Putina. 

 



Źródło: Telewizja Republika, niezalezna.pl

am