Lech Wałęsa poprosił gdański Instytut Pamięci Narodowej, by ten zorganizował debatę o jego przeszłości. Jak sam pisał, chciał mieć możliwość odniesienia się do wszystkich zarzutów rozmówców obecnych na spotkaniu. Najwyraźniej jednak były prezydent nie ma zamiaru konfrontować się z kimkolwiek, albowiem w dniu debaty ma być... w Chile.
– powiedział nam Krzysztof Wyszkowski.To jest komedia. Wychodzi z tego chaos. Rozumiem, że Wałęsa wcześniej chciał dyskutować, chciał coś mówić, że miał agentów Służby Bezpieczeństwa. To już forsował wcześniej jakoby funkcjonariusze pracowali dla niego. To nie ma nic wspólnego z okresem jego agenturalności w latach 70.
Reklama
Uważa również, że Wałęsa miał zamiar zmienić kierunek debaty.
– tłumaczył legendarny opozycjonista.Zamiast dyskutować o tym, co wiemy o nim, co zostało naukowo udowodnione o jego współpracy za pieniądze SB, chciał to przekierować na spekulacje innych wydarzeń z lat 80. Zdarzyła się sytuacja, że można zarobić w Chile, więc poleci za pieniędzmi. Jak zwykle
Czy Lech Wałęsa, jeśli by nie przyszedł na debatę na temat swojej przeszłości to zlekceważy historyków i obywateli, którzy czekali na tą debatę? Czy to taki foch?
– mówił Wyszkowski.Wałęsa to człowiek nieodpowiedzialny, co zostało już wielokrotnie stwierdzone. Jeśli ktoś zaproponował mu sporą sumę, to nie będzie się przejmował wcześniejszymi zobowiązaniami
Były opozycjonista krytykował też organizatora spotkania, czyli Instytut Pamięci Narodowej.
Dobór dyskutantów ma być dosyć swobodny. Pytanie, dlaczego nie ma być wśród nich osób, na które Wałęsa donosił? Z ustawy o IPN wynika przecież obowiązek wspierania osób pokrzywdzonych przez aparat przemocy z okresu komunistycznego. Okazuje się, że główne prawa przysługują tutaj Tajnemu Współpracownikowi o pseudonimie „Bolek”, a jego ofiary nie są dopuszczane do głosu. Wałęsa więc lekceważy IPN, a Instytut lekceważy swoje obowiązki. Robi się z tego kabaret
– podsumował Krzysztof Wyszkowski.