Trwające od listopada 2014 r. negocjacje z Rosjanami w sprawie zmiany warunków podpisanej w 2010 r. przez ówczesnego wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka umowy nie przyniosły dotąd efektów. Gazprom ani nie chce się zgodzić na obniżkę cen, ani zrezygnować z formuły take-or-pay, która zmusza nas do płacenia za gaz nawet wtedy, kiedy nie będziemy go potrzebowali. W tej sytuacji należałoby zaskarżyć stanowisko Rosjan do międzynarodowego trybunału, ale prowadzące negocjacje Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wykazuje zdumiewającą opieszałość w tej sprawie. – Zgodnie z kontraktem uzyskaliśmy już „zdolność arbitrażową”, ale to nie oznacza obowiązku składania dokumentów do sądu arbitrażowego – twierdzi prezes PGNiG Mariusz Zawisza.
Ponieważ kupujemy od Rosji 70 proc. potrzebnego nam gazu i 90 proc. zużywanej ropy, a za wszystko płacimy rocznie 75 mld zł, jest to chyba wystarczający powód, by jak najszybciej wymusić na Gazpromie zmianę warunków kontraktu. Należy to zrobić tym bardziej, że międzynarodowy trybunał arbitrażowy w sporach z rosyjskim koncernem podejmował już decyzje korzystne dla europejskich firm. Uznał np. klauzulę take-or-pay za nieważną w umowie Gazpromu z czeską spółką RWE Transgas.
Więcej w "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama