Przypomnijmy, w nocy z 20 na 21 listopada grupa osób protestujących przeciw fałszerstwom wyborczym na zaproszenie Państwowej Komisji Wyborczej weszła do jej siedziby. Wraz z nimi przybyli również dziennikarze. Po pewnym czasie do biur PKW, które mieszczą się w budynku Kancelarii Prezydenta, została wezwana policja, która otrzymała zadanie rozprawienia się z dziennikarzami. Kilku z nich, w tym Jan Pawlicki, reporter TV Republika, oraz Tomasz Gzell, fotoreporter PAP‑u, zostało zatrzymanych przez policję i przewiezionych do aresztu pod zarzutem naruszenia miru w siedzibie PKW. I chociaż dziennikarze zostali uniewinnieni przez sąd, to jednak nie sposób zapomnieć o skandalu wywołanym przez pracowników ochrony i policję w siedzibie PKW.
Prawdopodobnie nie doszłoby do tych wydarzeń, gdyby budynki kancelarii, w tym biura PKW, strzegli funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu. Jednak nawet to kompromitujące wydarzenie z listopada niczego nie nauczyło urzędników. Kancelaria Prezydenta realizuje w tej chwili postępowanie przetargowe na zakup usługi ochrony swojej siedziby. Firma, która go wygra, będzie miała zapewniony kontrakt na prawie dwa lata.
Z lektury warunków udziału w postępowaniu można odnieść wrażenie, że ochroniarze będą strzegli tajemnic państwowych (konieczne są poświadczenia uprawniające pracowników do dostępu do informacji niejawnych) z latarkami w ręku, a nie z bronią. Wśród sprzętu, którym powinna dysponować firma przystępująca do przetargu, w największej liczbie wymienione są właśnie latarki.
„Codzienna” już na początku 2013 r. alarmowała, że Kancelarii Prezydenta nie strzegą funkcjonariusze BOR‑u, lecz ochroniarze z prywatnych firm. Nasza gazeta zwracała uwagę, że cywilni ochroniarze pilnują też innych rządowych budynków, a nawet jednostek wojskowych.
Wówczas firma Basma Security oprócz Kancelarii Prezydenta ochraniała m.in.: MSZ, MEN, Ministerstwo Środowiska, a także Centrum Obsługi Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz Rządowe Centrum Legislacji. Ochroniarze tej firmy strzegli także kilku jednostek wojskowych, m.in. w Mińsku Mazowieckim, Białobrzegach i Wesołej, oraz kilkunastu innych urzędów, choćby biura Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji i siedzibę Naczelnego Sądu Administracyjnego. Agencja ochraniała też Ośrodek Studiów Wschodnich, w którym przed objęciem rządowych funkcji pracował były szef MSW Jacek Cichocki.
To właśnie minister Cichocki, szukając oszczędności, miał podjąć decyzję o przekazaniu ochrony nad budynkami prezydenckimi i rządowymi prywatnym firmom. Poza nim i jego następcami akurat nikt nie miał wątpliwości, że ochroniarze nie są w stanie skutecznie zastąpić wyszkolonych agentów Biura Ochrony Rządu. – Nikt z doświadczeniem nie przyjdzie do agencji ochrony, chyba że ma nóż na gardle – mówi „Codziennej” były oficer BOR‑u. Prywatne agencje wygrywają przetargi dzięki zaniżonym cenom usług. Oszczędzają na płacach pracowników, płacąc im niekiedy 6–8 zł za godzinę niebezpiecznej pracy.
Reklama