Dom Prasy w Groznym miało zaatakować siedmiu bojowników, a prokremlowski przywódca Czeczenii Ramzan Kadyrow ogłosił, że wszyscy zamachowcy zostali zabili. Kadyrow (osobiście dowodzący akcją) bardzo szybko poinformował, że planowali oni przeprowadzenie zamachu terrorystycznego.
Pod względem medialnym operacja wydaje się skoordynowana. Rosyjska telewizja państwowa pokazała Kadyrowa lecącego do Moskwy.

A o godzinie 10 rozpoczęło się przemówienie Putina, który wygłosił orędzie do obu izb rosyjskiego parlamentu. Oczywiście, już od początku mówił o sytuacji międzynarodowej oraz wydarzeniach na Ukrainie. Sporo miejsca poświęcił również "walce z terroryzmem". Podkreślał, że Rosja nie zrezygnuje ze stanowczych działań. - Im bardziej odstępujemy, tym przeciwnicy stają się cyniczni - stwierdził.
Dzisiejsze wydarzenia w Groznym wydają się więc idealnym pretekstem do kontynuowania zbrodniczej polityki Kremla.
W tej sytuacji od razu przypomina się historia sprzed 15 lat, o której na łamach portalu niezalezna.pl opowiadał rosyjski historyk, współautor słynnej książki „Wysadzić Rosję”, dr hab. Jurij Felsztyński. - Wysadzenie we wrześniu 1999 r. domów mieszkalnych było potrzebne ówczesnemu prezydentowi Borysowi Jelcynowi do rozwiązania drugiej wojny w Czeczenii. Dawała ona powód do opóźnienia lub odwołania wyborów prezydenckich i samemu pozostać prezydentem albo pozostawić u władzy swojego człowieka. Co w końcu zrobiono z Putinem, mianowanym przez Jelcyna jako p.o. prezydenta 31 grudnia 1999 r.