W grudniu ubiegłego roku premier Donald Tusk przedstawił ministrowi zdrowia Bartoszowi Arłukowiczowi ultimatum. Dał mu trzy miesiące na przygotowanie zmian, które spowodują skrócenie kolejek do lekarzy. Upłynęło jedenaście miesięcy, a chorzy coraz dłużej czekają na badania i zabiegi medyczne. Szczególnie dotkliwie odczuwają to chorzy na raka. Dla nich każdy dzień jest wyjątkowo ważny.
Raport dotyczący dostępności świadczeń onkologicznych opracowany przez fundację WHC nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tego, jak wygląda kolejkowa rzeczywistość. Średni czas oczekiwania do lekarza specjalisty lub na zabiegi wynosił we wrześniu br. 1,3 miesiąca. I wzrósł od maja o niemal tydzień. Według OnkoBarometru na konsultację specjalistyczną czeka się średnio 1,7 miesiąca. Największą cierpliwością muszą wykazać się chorzy zapisani do hematologa. Średnio od rejestracji do wizyty upływa ponad pięć miesięcy. Autorzy raportu podkreślają, że chorzy, u których zdiagnozowano raka, muszą bardzo długo czekać na rozpoczęcie leczenia. W wypadku nowotworu płuc mija nawet ponad 7 miesięcy. Polski pacjent czeka trzy razy dłużej niż np. pacjent brytyjski.
Pacjenci cierpią, ale nie psuje to dobrego nastroju kierownictwu resortu zdrowia. Wczoraj podczas posiedzenia sejmowej komisji zdrowia wiceminister Sławomir Neumann przekonywał posłów, że pakiet antykolejkowy nie jest zagrożony i zostanie wdrożony zgodnie z planem, czyli już 1 stycznia przyszłego roku. Choć musiał przyznać, że jeszcze nie wszystkie akty prawne (zmiany ustaw, rozporządzenia) są gotowe, to uparcie twierdził, iż wprowadzenie pakietu nie jest zagrożone.
Więcej w dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie".
Reklama