Z budżetu państwa na pomoc najuboższym dzieciom przeznaczono w tym roku 156 mln zł. – To niewiele, tym bardziej że tę pomoc dostaną jednak jedynie te rodziny, których dochód na osobę nie przekracza 539 zł – mówi wiceprzewodniczący sejmowej komisji edukacji, poseł PiS‑u Sławomir Kłosowski. Najbiedniejsze dzieci mogą także liczyć na pomoc takich organizacji jak Caritas. W zeszłym roku organizacja przekazała dzieciom prawie 30 tys. wyprawek, jednak nawet to nie rozwiązuje problemu.
Sytuację rodzin wielodzietnych pogorszy także to, że będą musiały wysłać 6-latki do pierwszej klasy. Wiele maluchów trafi do szkół, mimo że nie są one do tego przygotowane. – Samorządom stosunkowo łatwo jest wybudować plac zabaw widoczny z ulicy. Tego, że oszczędza się na etatach nauczycieli, osoby z zewnątrz już nie zauważą. W tym roku placówki muszą przyjąć cały rocznik 2007 i pół rocznika 2008, najliczniejszego od kilkunastu lat. W niektórych miejscowościach dzieci będą musiały chodzić do szkoły nawet na trzy zmiany – mówi Karolina Elbanowska z fundacji Rzecznik Praw Rodziców. Wtóruje jej poseł Kłosowski. – Rząd stara się wyrobić w społeczeństwie przekonanie, że skoro w szkołach są jakieś tam krzesła i ławki dostosowane do potrzeb dzieci, to szkoła jest przygotowana – ocenia. I podkreśla, że nikt nie zadaje sobie trudu, by dokładniej zweryfikować stan placówek przyjmujących najmłodszych.
Cały tekst w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"