Niemieckie media po kilku dniach milczenia już nareszcie wiedzą, jak komentować aferę podsłuchową w Polsce, aby pomóc polskiemu premierowi. Zdecydowana większość z nich przyjęła linię prezentowaną przez rząd Donalda Tuska: najważniejsze jest to, kto podsłuchiwał polityków.
Przez kilka dni w niemieckiej prasie nie można była znaleźć ani słowa o gigantycznej aferze podsłuchowej w Polsce. Wszystko wskazuje na to, iż niemieccy redaktorzy spokojnie czekali na jakieś wytyczne, jak relacjonować ten najnowszy skandal, aby nie wzbudzać w niemieckim widzu i czytelniku niepotrzebnych reakcji oburzenia.
Obecnie już wiedzą, jak to komentować, aby oszczędzić nieprzyjemności Donaldowi Tuskowi. Wydaje się, iż kozłem ofiarnym w niemieckiej prasie zostanie (na co zresztą wyjątkowo zasłużył) szef polskiej dyplomacji – Radosław Sikorski.
Nie co, ale kto to mówi …
Dla wszystkich niemieckich mediów jest jasne, że pierwszym zadaniem polskiego rządu po wybuchu kryzysu jest szybkie wykrycie przeciwnika. Nikt w Niemczech nie ma wątpliwości, że afera podsłuchowa jest atakiem na polski rząd. Dobrze więc, iż Donald Tusk zarządza polowanie na podsłuchujących – informują niemieckie media. „
Polski premier żąda szybkiego wyjaśnienia afery podsłuchowej” – pisze „Augsburger-Algemeine”, „
Kto stoi za podsłuchiwaniem polityków” – zadaje pytanie hamburski tygodnik „Die Zeit”, podobnie pyta „Frankfurter Algemeine Zeitung”, który sugeruje, że obecnie mamy do czynienia z niebezpieczeństwem
upadku polskiego rządu, co nie napawa optymizmem. W dodatku - opozycja narodowo-konserwatywna skupiona wokół Jarosława Kaczyńskiego zachowuje się w tym kryzysie jak zawsze - intryguje, bez zrozumienia racji stanu” – z oburzeniem pisze gazeta. Telewizja publiczna ARD w swoim komentarzu radzi premierowi najpierw przeczekać trudny okres. Komentator nie jest zdziwiony słowami premiera, że „podsłuchani ministrowie (być może nawet kilkunastu) co prawda używali wulgarnych słów, ale przecież nie załatwiali żadnych nielegalnych interesów”. Jeszcze bardziej wystraszony widmem przyśpieszonych wyborów w Polsce wydaje się być dziennik „Neue Westfalische”, który stwierdza, że Polska i Europa potrzebują kontynuacji rządów Donalda Tuska. Dziennik „Die Welt” za obecny stan państwa obwinia dziennikarzy, którzy pogrążyli kraj w kryzysie poprzez ujawnienie niedyskretnych rozmów w kryzys.prowadzonych wśród przyjaciół.
Oxford czy raczej rynsztok?
Komentator telewizji WDR jako jeden z nielicznych podjął temat języka używanego przez polskich polityków w prywatnych rozmowach. Na tapetę najpierw poszedł szef polskiej dyplomacji – Radosław Sikorski. WDR przypomina, że
do tej pory wszyscy przyznawali, że Sikorski pochodzi z dobrego domu, a poza tym ożenił się z Amerykanką Anną Appelbaum, która posiada nagrodę Pulitzera. Teraz obraz ten uległ gwałtownej zmianie. Obecna afera podsłuchowa także dla tego niemieckiego medium nie jest żadną wielką aferą polityczną, ale spowodowała poważną rysę na pielęgnowanym przez lata dobrym wizerunku nowej Polski. WDR twierdzi, że nawet jeżeli do niedawna istniały plany objęcia przez Sikorskiego stanowiska szefa unijnej dyplomacji, to po obecnej aferze jest to prawie niemożliwe.
Także bulwarowy „Bild Zeitung” pisze o wulgaryzmach Radosława Sikorskiego, cytując dosłownie (co w niemieckiej prasie jest rzadkością) jego chamskie wypowiedzi. O zupełnie niedyplomatycznym zachowaniu Radosława Sikorskiego piszą także szwajcarskie oraz austriackie media.
Źródło: niezalezna.pl
Waldemar Maszewski,Hamburg