Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Bezradność na kolei. Paraliż będzie trwał nadal

Za ostatni paraliż kolei analitycy obwiniają nie tylko pogodę.

Bartek Kosiński/Gazeta Polska
Bartek Kosiński/Gazeta Polska
Za ostatni paraliż kolei analitycy obwiniają nie tylko pogodę. Ekspert branży komunikacyjnej Adrian Furgalski uważa, że to także efekt zdekapitalizowanego majątku, a także spóźnionej reakcji kolejowych spółek na sytuację. Nic nie wskazuje na to, że sytuacja szybko się poprawi, bo kolej to dziś największy maruder w wykorzystywaniu środków unijnych.

Choć sytuacja w przewozach pasażerów powoli wraca do normy, ostatni paraliż dowodzi, że spółki odpowiedzialne za kolejową komunikację nie były przygotowane do zimy – twierdzą eksperci. Jak podaje PAP, spółka PKP Polskie Linie Kolejowe ma na całą Polskę tylko 20 spalinowych lokomotyw służących do ściągania unieruchomionych pociągów, 77 składów do naprawy trakcji elektrycznej i 176 zespołów do szybkiego usuwania awarii.

Wystarczyło, że w styczniu zaatakowała zima – co nie powinno dla nikogo być zaskoczeniem – a okazało się, że służby kolejowe są bezradne, że brakuje sprzętu i ekip do bieżących interwencji i napraw. Sytuację skomplikowały anomalie pogodowe, m.in. to, że przy temperaturze bliskiej zera padający deszcz i silny wiatr sprawiały, że trakcja błyskawicznie się obladzała, zatrzymując w szczerym polu większość pociągów. Nie zmienia to jednak fatalnego wrażenia, że służby kolejowe znów dały się zaskoczyć zimie, a podróżni przez kilka dni przeżywali koszmar.

Zamiast troski spotkała ich arogancja ze strony władz, a ze strony kolejowych spółek – bezradność. Wprawdzie Maciej Dutkiewicz, rzecznik PKP PLK, zapewniał, że jego spółka robiła co mogła, by ratować sytuację, ale efekt tych działań był znikomy. Według Adriana Furgalskiego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR ostatni paraliż kolei to nie tylko wina pogody, lecz także przestarzałego sprzętu i spóźnionej reakcji kolejowych spółek na sytuację. Furgalski przypomina, że pasażerowie oczekujący na spóźnione pociągi nie zawsze mogli liczyć na rzetelną informację, a o komunikacji zastępczej mogli tylko pomarzyć. Ekspert uważa, że stan polskiej kolei jest zły, a na efekty jej modernizacji trzeba będzie poczekać co najmniej dwa lata. – Dzisiaj kolej jest największym maruderem w wykorzystywaniu środków unijnych – twierdzi.

Wprawdzie premier Donald Tusk zapewniał ostatnio, że w nowej perspektywie finansowej UE na polską kolej przeznaczone będzie ok. 45 mld zł, ale Furgalski podkreśla, że wciąż nie wiadomo, jak te pieniądze zostaną wydane. Prace z tym związane, m.in. przetarg na wykonanie prognozy ewentualnego popytu na usługi kolejowe, wciąż nie ruszyły, co jego zdaniem opóźni o dwa lata nasze przygotowania do wykorzystania unijnych środków na kolej.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Marek Michałowski