Vinny Flynn napisał książkę, która może być pomocna każdemu katolikowi. Szczególnie czas Adwentu, przygotowywania się na Przyjście to najlepszy moment, by starać się jak najlepiej zrozumieć sakramenty pokuty i miłosierdzia.
Spowiedź nie jest najpopularniejszym sakramentem. Trudno się dziwić. Mało kto chce powiedzieć o tym, do czego sam przed sobą nie chce się przyznać. Do tego nie zawsze kapłan gotów jest nam okazać cierpliwość i zrozumienie. A tak w ogóle to większość chodzi do spowiedzi, aby móc przystąpić do komunii św.
Koncentrując się przy tym na grzechu, który oznacza zwykle po prostu złe zachowanie.
Autor najpierw pokazuje nam, czym w swojej istocie jest grzech. Myślimy najczęściej, że dotyczy on zachowań: robimy coś złego, Bóg na nas się zezłościł, dzięki pokucie „wynagradzamy” to złe zachowanie. Nic bardziej błędnego.
Grzech dotyczy bowiem relacji. Następuje on wtedy, gdy nie pozwalamy, aby Bóg był naszym Ojcem. Gdy nie odpowiadamy całymi sobą na Jego miłość i prowadzenie.
„7 tajemnic spowiedzi” to
niezastąpiony przewodnik po sakramencie pojednania. Dlaczego ciągle wracamy do konfesjonału z tymi samymi grzechami? Bo przychodzimy tam tylko po przebaczenie, nie wiedząc, że Jezus chce dla nas zrobić o wiele więcej. Chce uleczyć nas z nawyków, nieuporządkowanych pragnień, problemów i zranień. Musimy jednak wyznać tam nie tylko nasze grzechy, ale także naszą nędzę: naszą słabość, nasze połamanie, nasze poranienie. I wtedy dostaniemy o wiele więcej niż tylko przebaczenie. Rozpocznie się bowiem wtedy proces głębokiego uzdrowienia, które odnowi nas jako dzieci Ojca.
W chrześcijaństwie chodzi nie tylko o to, by unikać grzechu. Bo Chrystus powołuje nas do szukania Boga z całego serca. Można całe życie spędzić na mechanicznym przestrzeganiu nakazów i zakazów.
Można też odpowiedzieć na osobistą miłość Boga Ojca i robić to, do czego On mnie powołuje w każdej chwili. Czy idąc do spowiedzi, idziesz z intencją radykalnej przemiany całego życia? Nawrócenia się do Boga całym sercem? Trzeba bowiem odwrócić się od grzechu. Kiedy odpowiadamy na miłość Boga całym jestestwem, On może przemieniać nasze serca na wzór Swojego. Jak przemienił serce celnika z Jezusowej przypowieści: Zacheusz obiecuje dać połowę swojego majątku biednym i wynagrodzić z serca, poczwórnie, wszystkim, których skrzywdził. Czy więc sakrament miłosierdzia to najbardziej nierozumiany sakrament? Chyba tak.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Robert Tekieli