10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Kołtun nasz współczesny. Po tej lekturze łatwiej zrozumieć leminga

Książka Ryszarda Legutki „Triumf człowieka pospolitego” w rzeczowy sposób pokazuje wady świata liberalnej demokracji i jego podobieństwo do rzeczywistości realnego socjalizmu.

arch.
arch.
Książka Ryszarda Legutki „Triumf człowieka pospolitego” w rzeczowy sposób pokazuje wady świata liberalnej demokracji i jego podobieństwo do rzeczywistości realnego socjalizmu. Dzisiaj mechanizmy zniewalania jednostki są tylko bardziej wysublimowane - pisze Robert Tekieli w "Gazecie Polskiej Codziennie".

Zaskakująca jest okazywana od dziesięcioleci niezwykła łagodność oraz wyrozumiałość ludzi Zachodu wobec komunizmu. I niespodziewana zajadłość wobec antykomunistów. Podobnie w III RP już na samym początku jej istnienia okazało się, że kto był antykomunistą, zagrażał liberalnej demokracji, a komunistów tworząca się elita polityczna nowej Polski przyjmowała z imponującą gościnnością. Wkrótce ramię w ramię zaczęli oni bronić liberalnej demokracji przed siłami ciemności.

Liberalna demokracja, tak jak socjalizm, okazała się jednoczącą wszystko całością narzucającą swoim zwolennikom, jak mają myśleć, co robić, o czym marzyć, jakiego języka używać. Jest ona potężnym mechanizmem unifikującym, zacierającym różnorodność. Oczywiście pomiędzy obu ustrojami istnieją różnice o znaczeniu fundamentalnym dla życia ludzkiego. Ale pytanie brzmi: dlaczego jednak zachodzą takie podobieństwa, i co jeszcze ważniejsze, dlaczego stają się coraz głębsze?

Oba ustroje są projektami modernizacyjnymi. Słowem kluczem jest „unowocześnienie”. Łączy je idea zerwania i nowego początku. Jeden i drugi ustrój wyraźnie odcina się od przeszłości. Łączy je myślenie w kategoriach postępu i wspólny przeciwnik – ciemnogród. Zarówno człowiek socjalistyczny, jak i liberalno-demokratyczny walczą z pamięcią. Socjalizm i liberalną demokrację łączy też podobne postrzeganie historii. Ponadto komunizm i liberalna demokracja są przez swoich zwolenników uważane za ustroje finalne i optymalne. Oba ustroje łączy też silna skłonność do ideologii. Obydwa systemy łączy ponadto nastawienie antykatolickie i antykościelne.

Rozważania profesora Legutki kończą się pesymistycznie. Oba ustroje ilustrują potężną, choć niezbyt dobrą skłonność nowożytnego człowieka. Ta opowieść o pokrewieństwie komunizmu i liberalnej demokracji, wskazując na istotne związki pomiędzy dwiema najważniejszymi koncepcjami ustrojowymi ostatniego stulecia, pokazuje prawdę o dążeniach i marzeniach ludzi współczesnych. „Głębokim węzłem jednoczącym oba ustroje jest podobna koncepcja człowieka opisująca go jako istotę płaską, bez większych aspiracji i bez dramatyzmu, obojętnego na wielkie ideały i na lęk przed wielkim upadkiem”. Sztuka, poglądy, edukacja, dostosowane są do jego rozmiarów. Uczestnictwo w systemie realizującym wielkie cele zwolniło go z osobistej odpowiedzialności oraz z osobistych aspiracji moralnych i duchowych. Posługiwanie się zaklęciami – wcześniej: „przecież w socjalizmie”, a teraz: „ponieważ w demokracji” – nie świadczy według niego o umysłowej i moralnej kapitulacji, lecz raczej o niezależności, śmiałości, przebojowości i autonomii. „Dla człowieka przeciętnego wtopienie się w system bywa najprostszą drogą do uzyskania wrażenia bycia nieprzeciętnym”. Coraz częściej dobrom materialnym przypisuje się moralne wartości ustroju: wolność, możliwość wyboru, autonomię. „Ubiór sprzedaje się jako znak tożsamości, samochód jako symbol wolności, fryzurę jako narzędzie samoekspresji, a domy publiczne jako sposób emancypacji”. W coraz większym stopniu bierze się w obronę rzeczy wulgarne, brzydkie i oburzające. Ogranicza się rzeczy bardziej wysublimowane. Łatwiej jest wprowadzić zajęcia z umiejętności posługiwania się kondomami, niż przywrócić obowiązkową lekturę „Konrada Wallenroda”. Człowiek nowożytny zrzucił z siebie wielkie zobowiązania, a coraz głupsze nakazy ideologii – choćby feministycznej czy gender – przyjmuje coraz potulniej, zachowując przekonanie o swojej niezależności. Być może zatem, konkluduje Ryszard Legutko, opowieść nowożytna stanowi przekaz podstawowej prawdy o człowieku, a zasadnicze zmiany w dalszych dziejach człowieka, poza zmianami na gorsze, nie będą już możliwe.

Może to i figura pociągająca w swoim nienachalnie odkrywanym pesymizmie, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć…

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Robert Tekieli