Szefowie firm z udziałem skarbu państwa zarabiają coraz więcej. Omijając obowiązujące prawo, zawierają kontrakty sięgające nawet kilkuset tysięcy złotych miesięcznie, a rząd się chwali, że płaca minimalna w Polsce wzrosła do 1600 zł brutto. – To pokazuje skalę hipokryzji gabinetu Donalda Tuska – komentuje w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" Janusz Śniadek (PiS).
Niemal 6 mln zł dla pięciu członków zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, ponad 3 mln zł dla pięciu osób zasiadających w zarządzie Polskiej Grupy Energetycznej, prawie 1,7 mln zł dla trzech członków zarządu PKP i 1,3 mln zł dla czterech z Enei SA.
Tak wyglądają zarobki w niektórych spółkach z udziałem skarbu państwa (dane pochodzą z 2011 i 2012 r.).
– Tak obecna koalicja dba o swoich ludzi i kupuje sobie poparcie. Nie liczą się ani prawo, ani realia gospodarcze – mówi były minister transportu, a obecnie poseł Jerzy Polaczek (PiS).
Zwraca uwagę, że Polskie Linie Kolejowe miały ok. 700 mln zł strat, a kierownictwo spółki i tak wypłaciło sobie horrendalne pensje. Według nieoficjalnych informacji, do których dotarła „Codzienna”, wynika, że łączne miesięczne dochody prezesa zarządu PLK Remigiusza Paszkiewicza to 100–110 tys. zł.
– Omijanie ustawy ograniczającej wysokie zarobki dla szefów spółek z udziałem skarbu państwa to skandal – ocenia były szef Solidarności, a obecnie poseł Janusz Śniadek. Podkreśla, że jest to tym bardziej oburzające, kiedy
rząd, mówiąc o konieczności oszczędzania, planuje likwidację etatów związkowych czy prawa do bezpłatnego korzystania z biur w zakładach pracy.
– To polityka godna Jaruzelskiego.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Wojciech Kamiński