Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Pięć lat „smuty” w służbach specjalnych

Premier Donald Tusk po rezygnacji Krzysztofa Bondaryka z funkcji szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powiedział, że nie miał do niego zastrzeżeń. Tusk podkreślił, że pięć lat pracy Bondaryka „było wzorowe”. Prawdopodobnie ta laurka miała ukryć

Premier Donald Tusk po rezygnacji Krzysztofa Bondaryka z funkcji szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powiedział, że nie miał do niego zastrzeżeń. Tusk podkreślił, że pięć lat pracy Bondaryka „było wzorowe”. Prawdopodobnie ta laurka miała ukryć rzeczywiste powody odejścia szefa ABW.

Bezspornym faktem jest to, że służby specjalne od 2007 r. są kluczowym elementem ochrony rządów Platformy. Gdyby przez ostatnie pięć lat specsłużby funkcjonowały dobrze, nie doszłoby do wielu afer gospodarczych. Również tragedia z 10 kwietnia 2010 r. nie miałaby miejsca.

Imperium ABW

Wpływ na pracę wszystkich służb specjalnych w Polsce ma ABW, która jest największa w kraju – posiada najwięcej funkcjonariuszy, ogromne środki finansowe, największe zasoby informacyjne, sięgające jeszcze czasów PRL, oraz kompetencje ustawowe. Budżet Agencji, w której służy ok. 6 tys. funkcjonariuszy, sięga 500 mln zł (dla porównania w SKW służy ok. 1100 funkcjonariuszy i żołnierzy, a budżet wynosi ok. 135 mln zł).

Należy również pamiętać, że Agencja, kiedy jej szefem był Krzysztof Bondaryk, uzyskała nowe przepisy prawne, które sprawiły, że stała się służbą nadrzędną wobec pozostałych.

Takie uprawnienia ABW uzyskała też w sferze ochrony informacji niejawnych, telekomunikacji i zwalczania terroryzmu. W 2008 r. w strukturze ABW powołana została specjalna komórka – Centrum Antyterrorystyczne, w której służbę pełnią osoby z innych formacji, np. z policji, SKW, BOR, SWW i AWW.

Jednak ta uprzywilejowana pozycja Agencji nie przełożyła się na efekty jej pracy. W ostatnim pięcioleciu można było zaobserwować stałą tendencję – spóźnione reakcje ABW w sprawach przestępstw gospodarczych i szpiegowskich, przy jednoczesnym silnym zaangażowaniu w działania przeciwko oponentom Platformy Obywatelskiej.

Kontrola krytyków rządu

Ważnym elementem charakteryzującym działalność Krzysztofa Bondaryka w ostatnim pięcioleciu jest fakt, że po objęciu władzy przez Platformę w 2007 r. jedną z pierwszych operacji ABW było tzw. poszukiwanie korupcji w Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. W tym celu Agencja wykorzystała fałszywe informacje niezweryfikowanego żołnierza WSI. Krzysztof Bondaryk osobiście pofatygował się do biura poselskiego ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, by odebrać żołnierza i przywieźć go na zeznania do centrali służby. ABW mogła sprawdzić prawdziwość tych zeznań w ciągu kilkunastu dni, jednak rozpoczęła kilkuletnie działania przeciwko członkom Komisji, zbierała o nich informacje, przeprowadziła rewizje, bezpodstawnie zatrzymała ich rzeczy. W trakcie czynności ABW naruszała przepisy, sprawdzając billingi członków Komisji, „urzędowo pomyliła” numery telefonów niżej podpisanego i Sławomira Cenckiewicza.

Rok później ABW zarejestrowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego w bazie CAT ABW. Według ujawnionych informacji, załącznikami do tej rejestracji były m.in. poufne dane dotyczące prezydenta, raport gruziński, dane na temat jego brata Jarosława Kaczyńskiego i dane z prezydenckiego telefonu z łącznością niejawną. Wprowadzenie danych osoby do tej bazy automatycznie oznaczało zbieranie informacji na jej temat ze wszystkich służb.

Jednocześnie ABW po ostrzelaniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego na granicy w Gruzji sporządziła raport, w którym wskazała, że „sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską”. Raport przedostał się do prasy, co stało się pretekstem do podjęcia inwigilacji współpracowników głowy państwa. Sprawdzano billingi jego urzędników, a nawet połączenia prezydenta Kaczyńskiego i małżonki.

W maju 2011 r. uzbrojeni funkcjonariusze ABW przeprowadzili rewizję w domu młodego internauty, który prowadził humorystyczny portal o Bronisławie Komorowskim. Powszechne oburzenie wywołał fakt, że służba specjalna powołana do ścigania najcięższych przestępstw została wykorzystywana do nękania twórcy satyrycznej strony.

Pasywność ABW przed i po 10 kwietnia

Jednak służby specjalne, w tym przede wszystkim ABW, nie wykazały już takiej determinacji przy zabezpieczeniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu. Tymczasem już w grudniu 2009 r. ówczesny sekretarz kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki otrzymał notatkę prezydenckiego ministra Mariusza Handzlika, w której prognozowano możliwość „rozgrywania przez Rosję udziału najwyższych władz państwowych RP” podczas zbliżających się uroczystości, w tym w Katyniu.

Minister Cichocki otrzymywał dokumenty na temat organizacji tej wizyty, uczestniczył zresztą w pracach przygotowawczych. Brał udział w kilku spotkaniach roboczych dotyczących wizyty. Pierwsze takie spotkanie zostało zorganizowane w kancelarii premiera z inicjatywy Cichockiego. Przed wylotem prezydenta do Smoleńska CAT ABW zlekceważyło również sygnał o możliwym uprowadzeniu samolotu z kraju Unii Europejskiej z głową państwa na pokładzie. Bezpośrednio po tragedii 10 kwietnia ABW nie przejęła urządzeń, sprzętu, laptopów, telefonów i nośników informacji należących do ofiar katastrofy, chociaż jej przedstawiciele uczestniczyli w nocnej naradzie polskich i rosyjskich prokuratorów. Zaniechania ABW skutkowały m.in. bezprawnym uruchomieniem telefonu prezydenckiego na terytorium Rosji.

ABW nie posiada również powodów do chwały z racji zwalczania zagrożeń szpiegowskich. W 2009 r. zatrzymano wprawdzie rosyjskiego szpiega, ale na podstawie zgromadzonego materiału wymierzono mu łagodną karę. Białostocką delegaturą ABW wstrząsnęła afera dotycząca oficera, który przekazywał Białorusince informacje, zaś polskie MSZ jest źródłem przecieków o opozycji białoruskiej.

Ślepi w gospodarce

Równie zaskakujące zaniechania ABW można zaobserwować w zwalczaniu przestępczości gospodarczej. W grudniu 2007 r. Agencja uzyskała uprawnienia zwalczania korupcji, tymczasem jej efekty w walce z tymi patologiami były mizerne.

Kolejne wybuchające pod rządami Tuska afery gospodarcze: stoczniowa, hazardowa, Amber Gold i autostradowa – udowadniały nie tylko istnienia tzw. luk prawnych, ale przede wszystkim tego, że służby specjalne nie dostrzegają nadużyć na styku biznesu i polityki. Takim przykładem inercji służb jest również ostatni skandal z koniecznością remontu nowo otwartego lotniska w Modlinie. Po kilku miesiącach użytkowania nawierzchnia pasa startowego musi być poprawiona, chociaż koszt nowego lotniska wyniósł ponad 400 mln zł. Tymczasem w każdym normalnym państwie służby specjalne monitorują inwestycje gospodarcze, w które angażuje się środki publiczne, zwłaszcza tak strategiczne dla bezpieczeństwa państwa jak lotniska.

Być może odpowiedzią na pytanie, dlaczego tak się dzieje, jest fragment wypowiedzi Janusza Palikota. Po odejściu z Platformy ujawnił na przykładzie osoby Jana Krzysztofa Bieleckiego kulisy podejmowania decyzji gospodarczych: „Ktoś chce czegoś od rządu. Powiedzmy, że liczy na prywatyzację jakiegoś banku. A tu nagle Bielecki blokuje sprawę”. Jeżeli te fakty są prawdziwe, to wiadomo, dlaczego Tusk o odchodzącym Bondaryku powiedział: „Nieprzypadkowo był najdłużej urzędującym szefem tego typu instytucji. Jego rezygnację przyjąłem bez dyskusji, dobrze wiem, że będziemy jeszcze współpracować”.

Brak reakcji ABW na najważniejsze zagrożenia w państwie powoduje, że Polska w rzeczywistości nie posiada służb specjalnych. Istnieją wprawdzie instytucje, które mają kolosalne uprawnienia, ogromne środki finansowe i sprzęt, ale te możliwości wykorzystują jedynie w dogodnych dla siebie sytuacjach.

Autor był członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI. Do grudnia 2007 r. pełnił funkcję szefa Zarządu Studiów i Analiz Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Po objęciu urzędu prezydenta RP przez Bronisława Komorowskiego został wyrzucony z Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

Reklama
Reklama