Żeby zawalczyć o jej sympatię, trzeba by było mieć program i coś sensownego zaproponować. No i Platforma wyszła z inicjatywami. Najpierw w Krynicy przedstawiła swój „dekalog gospodarczy”, później plan walki z drożyzną. W pierwszym wypadku nawet media przychylne opozycji ogłosiły, że program jest faktycznie żartem z wyborców, bo w całości składa się z obietnic, których PO nie potrafiła zrealizować przez niemal dekadę rządów. W drugim wytknięto Platformie, że proponuje obecnemu rządowi obniżkę VAT-u na żywność, który sama podniosła w 2011 r. Czyli chcieli dobrze, ale wyszło jak zwykle. Jeżeli PO rzeczywiście zaczęła czytać sondaże, mamy drobną podpowiedź – trzeba to jeszcze robić ze zrozumieniem.
Sondaże warto rozumieć
Już się wydawało, że Platforma zaczęła czytać sondaże. Wszystkie one mówią dość wyraźnie, że bycie anty-PiS-em, marsze, krytykowanie każdego działania rządu i straszenie, że Polska stacza się na dno przepaści podczas kolejnej, wymyślonej naprędce konferencji prasowej, nie jest w żaden sposób punktowane przez opinię publiczną.