10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Bodnar – czyli komuna wraca. Gadowski o recydywie postpeerelu

Prawo ma sens tylko wtedy, gdy popiera nasze pomysły, w przeciwnym razie jest bezprawiem – tak zdaje się myśleć nowy minister sprawiedliwości Adam Bodnar. Jest to oczywiście zgodne z praktyką rządzenia stosowaną przez nowy rząd pod kierownictwem Donalda Tuska - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Vera Jourova, Adam Bodnar
Vera Jourova, Adam Bodnar
@VeraJourova - x.com

Sam fakt mianowania lewicowego aktywisty na stanowisko ministra sprawiedliwości jest bardzo znaczący i niech nikogo nie zwiodą tu naukowe tytuły Bodnara. Przez ostatnie dziesięciolecia trwa bowiem lewicowy „marsz przez instytucje”. Robienie karier naukowych przez ideologicznych fanatyków jest więc ułatwione i nie wymaga specjalnych potencji umysłowych ani też nadzwyczajnej pracowitości. Ot, wystarczy opowiedzieć się po odpowiedniej stronie.

Od dawna zresztą trwa na Zachodzie, a i w Polsce także, swoista hodowla „autorytetów naukowych”. Za ułatwienia w karierze ludzie ci są potem nadzwyczaj skłonni do podpierania swoimi „hodowlanymi” tytułami naukowymi każdej bredni i nielogiczności, którą wymyślą neomarksistowscy ideolodzy.

Technologicznie sytuacja przebiega więc tak: najpierw jest lewacka potrzeba, potem swoiste dekrety mające wprowadzać w rzeczywistość takie roszczenia, a potem wynajęta zgraja „profesorów” dorabia do tego pseudonaukowe i pseudologiczne argumenty, które potem powielane są przez wielkonakładowe media i wbijane publiczności w głowy jako niepodlegające żadnej dyskusji aksjomaty. Niby wszyscy o tym wiemy, jednak nieustannie zaskakuje nas skala i obszary, w które wdziera się lewacka agresja. Właściwie nie ma już dziedziny naszego życia, w której pogrobowcy Marksa i Habermasa nie mieszaliby swoimi dzikimi pomysłami. Od stołu poprzez łóżko, a na naszym ciele skończywszy – wszystko stało się obszarem lewackiej ekspansji, która nie ma nic wspólnego ani z tradycją, ani nawet z historią kształtowania się współczesnych społeczeństw  i krajów.

W takim kontekście nie może więc dziwić, że Bodnar – uzyskawszy jedynie praktyczne narzędzia do zrealizowania pokładanych w nim nadziei – z iście bolszewicką energią przystąpił do całkowitego demontażu mocno już i tak nadwątlonego systemu prawnego naszego państwa. W tym rządzie takich ministrów jest zresztą wielu i zapewne jeszcze niejeden „wykwit” ich myślenia spowoduje nasze zaskoczenie. 

Wspaniałym polem do żerowania dla postkomunistycznych ideologów jest obszar objęty, uchwaloną jeszcze za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, konstytucją RP, w której aż roi się od niejednoznacznych sformułowań i niedoskonałych prawnie definicji rozgraniczających kompetencje poszczególnych organów państwa. Niestety, obecny prezydent Andrzej Duda nie doprowadził do uchwalenia nowej konstytucji i teraz niedoskonały dokument Kwaśniewskiego stanowi alibi dla wszelkich posunięć m.in. Bodnara. Nowy minister sprawiedliwości nie kryje zresztą, że dla niego prawem nadrzędnym są regulacje europejskie i je właśnie stawia wyżej niż polską ustawę zasadniczą. Nawet jednak w takim prawnym rozgardiaszu (vide sytuacja wokół mediów publicznych) nowe rozporządzenia Bodnara budzą zdziwienie nawet najbardziej liberalnych konstytucjonalistów. Minister właśnie wymyślił, że będzie ręcznie (w praktyce) zarządzał polskimi sądami, eliminując z orzekania w nich tych sędziów, którzy nie będą mu się ideologicznie podobać. Tak więc – wedle nowych rozporządzeń Bodnara – w składach orzekających mogą śmiało zasiadać sędziowie wywodzący się ze stalinowskich jeszcze generacji rodzinnych, ale już sędziowie, którzy takie prawa nabyli w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości, takich możliwości mieć nie będą. No, chyba że wykażą swoją wyraźną uległość wobec lewackiej ideologii. 

Nie jest to zresztą żadne nowe myślenie, marksiści zawsze uważali przecież, że sądy i podlegli ich ideologii sędziowie stanowią najlepszą gwarancję trwania ich tyranii.

PiS-owi nie udało się przełamać dyktatu potomków stalinowskiego aparatu zbrodni w polskich sądach. Swoista korporacja komunistycznych sędziów, przez kilka już pokoleń, kształtuje postawy wśród sędziów. Jest to gorliwie wspierane i uzasadniane przez ich ideowych pobratymców z postpeerelowskich i niemieckich mediów. Swoisty terror zmusza więc do przyjmowania w tym środowisku przynajmniej konformistycznych postaw. 

Polski wymiar sprawiedliwości nigdy nie stał się elementem budującym niepodległe państwo, a kuriozalność wielu wyroków pokazuje jedynie ideologiczną zajadłość, która panuje w kaście sędziowskiej. Prawo jest tu tylko wygodnym sztafażem, za którym ukrywają się lewaccy aktywiści w togach. 

To już czwarte pokolenie skażonych przez komunizm sędziów. Bodnar jest zatem jedynie wyrazicielem tryumfu tej kasty nad próbami reformowania wymiaru sprawiedliwości tak, aby stał się jednym z filarów polskiej niepodległości.

Sam fakt, że Bodnar znalazł się na stanowisku ministra sprawiedliwości, obrazuje skalę recydywy postpeerelu i zapowiada to, jak dewastujące dla naszej suwerenności będą działania nowego rządu.

Gazeta PolskaGazeta Polska / Gazeta Polska

 

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski