„W czasie kampanii wyborczej obiecaliśmy, że damy radę.
- W grudniu 2016 r. udowodniliście, że nie chodzi wam o Polskę, tylko o to, by bronić własnych interesów; dziś mamy kolejny etap tego żałosnego spektaklu [...] Dzisiejszy dzień jest kolejnym odcinkiem tej błazeńskiej sztuki w wykonaniu opozycji, pt. „nieważne sprawy Polaków, ważne nasze interesy”. Wiele rzeczy nie podoba się Polakom w codziennym życiu. Nikt tego nie wie tak dobrze, jak ja. Natomiast istota pańskiego pomysłu i czas, któremu czas poświęcamy, to próba destabilizacji sytuacji w Polsce - mówiła Beata Szydło.
Premier Szydło odniosła się również do samego wniosku o wotum nieufności i jego aspektów merytorycznych, a w zasadzie ich braku.- Można powiedzieć: sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało. Po co ci to było? Różnica między nami jest taka, ponieważ zacznę od kilku kwestii, które wybrzmiewały w wystąpieniu Grzegorza Schetyny, a które są kłamstwem i trzeba je na początku zdementować, żeby nie mącić ludziom w głowach. Pan mówił o wyprowadzeniu Polski z Europy. Gdzie pan chce wracać? Przecież Polska jest w Europie, cały czas. Niech pan się wreszcie pozbędzie kompleksów. Polska nie jest brzydką panną na wydaniu, tylko dumnym, suwerennym państwem. A różnica między nami jest taka, że pan chciałby być ciągle dopraszany do stołu, który ktoś nakrywa, a ja wolę zapraszać innych do stołu, który sama nakryłam – mówiła premier Beata Szydło.
- Sądziłam, że wniosek jest złożony na poważnie, ale po przeczytaniu jego treści, kiedy mam nieodparte wrażenie, że został on zredagowany na zasadzie “kopiuj-wklej”. Kiedy paru niezbyt przygotowanych ludzi w klubie parlamentarnym siedziało i wyciągało z internetu różne wypowiedzi i wklejało właśnie do tego wniosku, a o jego marności świadczy to, że nawet nie wszyscy posłowie PO się pod nim podpisali. Do tego jeszcze pominęliście niektóre resorty, bo wniosek nie dotyczy całego rządu i rozumiem, że jest to po prostu przez wasze niechlujstwo. Pan Schetyna mówi o obciachu. No to niech pan przeczyta wasz wniosek – mówiła premier Beata Szydło.
Szefowa rządu powiedziała też coś, co musiało mocno zaboleć lidera PO:
W dalszej części swojego wystąpienia premier Szydło odniosła się do swojej wizji Polski i dalszych planów rządu:- A propos wyboru przewodniczącego RE. Czasami wystarczy jeden sprawiedliwy. Pan tak często powoływał się na Donalda Tuska… Powiem szczerze, dziwię się, bo on nie raczył nawet pana uznać godnym człowiekiem na premiera. Zapomniał pan już o tym? – mówiła premier Szydło.
- W exposé mówiłam, że praca i pokora jest niezbędna, by projekt dobrej zmiany został zrealizowany, a Polacy mieli poczucie, że dobrze wybrali. Mówiłam o tym również w kampanii, jako szefowa kampanii prezydenckiej Andrzeja Dudy i potem w kampanii parlamentarnej. “Praca i pokora” i powtórzę to jeszcze raz dzisiaj. Mocniej, wyraźniej, powtórzę także sobie i siedzącym razem ze mną na tej sali, moim koleżankom i kolegom, ministrom. Polacy nam nie wybaczą, jeśli ich zawiedziemy. Jeśli śladem naszych poprzedników, tutaj siedzących, będziemy aroganccy i pozbawieni pokory. Nie wybaczą nam zmarnowanych szans i pozbawionych możliwości na budowę silnego, uczciwego państwa. Od nas wymaga się więcej właśnie dlatego, że tak bardzo nam zaufali – oświadczyła premier Beata Szydło.
W pewnym monecie premier Szydło odniosła się do fali hejtu pod swoim adresem i personalnych ataków na jej osobę, podsycanych często przez polityków opozycji:
- Możecie mnie lekceważyć, nazywać mnie marionetką. Przez te kilkanaście miesięcy obrażaliście mnie, poniżaliście. Nie potrafiliście się nawet powstrzymać wtedy, kiedy byłam poszkodowana i kiedy byłam w szpitalu. Kpiliście z tego, ale to pokazuje waszą klasę. Nie wstydzę się tego, że jestem Polką i katoliczką. I zawsze będę to powtarzać. I nie robią na mnie wrażenia pana szantaże i straszenia. Mówi pan o odpowiedzialności przed prawem, to niech pan to powie swojej partyjnej koleżance Hannie Gronkiewicz-Waltz, która nie chce stawić się przed komisją weryfikacyjną – oznajmiła premier Szydło.