Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rząd Izraela zatwierdził porozumienie z palestyńskim Hamasem w sprawie zawieszenia broni w Strefie Gazy oraz uwolnienia zakładników • • •

Żegnajcie, OFE!

Bajkowe krajobrazy, dziewicze plaże, palmy. Jesień życia, o jakiej można tylko pomarzyć, będąca w zasięgu ręki. A to wszystko za sprawą reformy emerytalnej z końcówki lat 90., wprowadzającej Otwarte Fundusze Emerytalne. Taki obraz przekazywały emitowane wówczas reklamy. Doprawdy kusząca perspektywa.

Do tego czasu polski system emerytalny miał charakter całkowicie repartycyjny, który polega na tym, że pracujący wpłacają środki do ZUS w postaci składki emerytalnej. Te składki zaś są niemal natychmiast wypłacane obecnym emerytom. Obecni składkowicze liczą na to, że na ich emeryturę zapracuje następne pokolenie. I tak dalej. Logikę tego rozwiązania zachwiało wprowadzenie tzw. drugiego filaru. W konsekwencji wynoszącą ponad 19 proc. wynagrodzenia składkę emerytalną dzielono na dwie części, z czego około 12 proc. trafiało do ZUS, a ponad 7 do OFE.  Te drugie miały inwestować otrzymane środki na rynku finansowym. Pojawił się jednak pewien problem, ubytek ponad 1/3 składki skutkował rosnącą dziurą w systemie emerytalnym, dziurę tę zasypywać musiało państwo. Gdyby tego nie robiło, nie byłoby pieniędzy na świadczenia dla tych, którzy już uzyskali do nich prawo. Mechanizm funkcjonowania otwartych funduszy sprowadzał się w skrócie do oszczędzania pożyczonych pieniędzy. Co jeszcze ciekawsze, fundusze znaczną część środków lokowały w obligacje skarbowe, które to obligacje państwo emitowało po to, aby załatać dziurę, którą spowodowało powołanie OFE. Widzicie Państwo sami, jak dziwny w swojej formule był to system i jakie absurdy generował. Z ekonomicznego punktu widzenia takie postępowanie nie miało najmniejszego sensu, efekt dla emerytów był marny, podobnie zresztą jak dla państwa, które de facto musiało to wszystko sfinansować. 

Za rządów PO-PSL rozpoczął się proces stopniowego wygaszania OFE. Najpierw umorzono znajdujące się tam obligacje skarbowe, ratując w ten sposób publiczną kasę przed ruiną, zmniejszono także składkę, jaka trafiała do funduszy, a ludziom dano możliwość całkowitej rezygnacji z oszczędzania w drugim filarze. Teraz finalizuje on swoje istnienie.

Obecny rząd podjął bowiem decyzję o skierowaniu do parlamentu ustawy, która przekaże zgromadzone w OFE środki do ZUS lub na Indywidualne Konta Emerytalne. Gdzie ostatecznie trafią, zdecydują uczestnicy funduszy, automatycznie aktywa przekierowane mają być do IKE, jeśli przyszły emeryt nie wyrazi woli ich przeniesienia do ZUS. Państwo od całej procedury pobierze wynoszącą 15 proc. wartości środków opłatę przekształceniową, tyle bowiem wynosi efektywne opodatkowanie obecnych emerytur. Cała operacja ma zatem istotny wymiar fiskalny. Budżet zwyczajnie potrzebuje tych pieniędzy. Inaczej publiczna kiesa mogłaby mieć poważne problemy. Pomijając ten aspekt sprawy, warto uznać ruch z zamknięciem OFE za pozytywny. Jak pisałem wcześniej, od początku ten system nie miał sensu. Nie gwarantował on wysokich emerytur, był natomiast potężnym kosztem dla finansów państwa. 

Polska staje w obliczu wyzwania, jakim będą bieda-emerytury, czyli wypłacane na starość świadczenia, które nie starczą na przetrwanie. Aby tego uniknąć, państwo polskie zadbać musi w pierwszej kolejności o demografię. Polityka pronatalna i prorodzinna z prawdziwego zdarzenia to w tym momencie cywilizacyjny obowiązek. Dodatkowo potrzebujemy silnej gospodarki, w której ludzie będą otrzymywać wysokie płace. Aby tak było, trzeba skupić się na najbardziej marżowych etapach procesu produkcyjnego.

Chodzi o to, aby polski kapitał narodowy potrafił produkować wysoko przetworzone towary, w których projektowaniu i sprzedaży będzie miał wiodącą rolę. To klucz do wysokich emerytur. I na tym powinni się koncentrować rządzący, aby uniknąć realnego problemu życia wielu Polaków w nędzy na starość.

 



Źródło: Gazeta Polska

Kamil Goral