O godz. 12 gen. Wilhelm Orlik-Rückemann zdecydował się zakończyć walkę, a część naszych sił dołączyła do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” (walczyła z Niemcami do 6 października). Wziętych do niewoli czerwoni agresorzy rozstrzeliwali na miejscu (około 300 zaginęło bez śladu). Wcześniej KOP stawiał czoło sowieckiemu agresorowi na przykład na linii Słucz–Tynne, co opisał jeden ze świadków: „Porucznik Bołbott i jego żołnierze, w maskach gazowych na twarzach, obsługiwali karabiny maszynowe. Zadymienie w bunkrze było mordercze, bo sowieckie czołgi celowały w otwory strzelnicze. Bunkier obłożono materiałami wybuchowymi i wysadzono w powietrze. Prawdopodobnie obrońcy leżą pod gruzami do dziś. Ich nazwisk nie dało się ustalić”. Ofiarna postawa Korpusu Ochrony Pogranicza nie wzięła się znikąd: „Powołani zostaliście do szeregów Korpusu, aby pełnić ciężką i odpowiedzialną służbę ochrony wschodniej granicy Rzeczypospolitej. Czeka Was zadanie trudne, wymagające żołnierskiego poświęcenia, hartu woli i siły charakteru. Oto zbrojne najemne bandy wkraczają w granice Państwa Polskiego, aby palić dobytek spokojnym mieszkańcom, grabić ich mienie, mordować opornych, a następnie ratować się ucieczką, zostawiając za sobą zgliszcza i ruiny” – pisał gen. Henryk Minkiewicz, pierwszy dowódca KOP.
Bez KOP w międzywojniu Polskę zalaliby wszelkiej maści przestępcy ze Wschodu: szpiedzy, dywersanci, przemytnicy, terroryści, mordercy. Korpus został powołany po tym, jak latem 1924 roku oddział około stu bolszewickich bandytów zajął i splądrował przygraniczne miasteczko Stołpce. Wobec sowietów KOP prowadził działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze. A ludności wschodnich rubieży Rzeczypospolitej – często obojętnym lub niechętnym Polsce mniejszościom narodowym – organizował edukację, pomoc medyczną i prace społeczne.
Zeskanuj 📲 kod QR i kup najnowszy numer tygodnika #GazetaPolska za jedyne 𝟯 złote❗️
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) October 2, 2025
Więcej na https://t.co/4iBN2D7Nvv#ewydanie pic.twitter.com/AhKIqT3OKc