Godziło to w pamięć o polskich ofiarach zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów. Za rządów PiS i prezydentury Andrzeja Dudy sytuacja się poprawiła, ale wciąż pozostał niedosyt w nazewnictwie – to nadzwyczaj ważne, bo środowiska kresowe są bardzo czułe na tym punkcie, żeby nazywać rzeczy po imieniu. Dlatego apeluję do prezydenta Dudy, żeby w niedzielę na Wołyniu mówił o ludobójstwie wołyńskim i podkreślał, że nie były to żadne wydarzenia, wypadki, tylko celowa i masowa zbrodnia. Mam nadzieję, że obchody rocznicy ludobójstwa wołyńskiego zakończą również impas w sprawie badań i ekshumacji polskich ofiar, które pozostały poza granicami naszego kraju (w tym ofiar powstań narodowych, wojny 1920 i września 1939 r.). Dla ułożenia dziś stosunków polsko‑ukraińskich na normalnych zasadach wyjaśnienie spraw z przeszłości i ich jednoznaczna ocena są niezbędne.
Wołyń – nazwać rzeczy po imieniu
Za rządów PO-PSL i prezydentury Bronisława Komorowskiego świadomie milczano o zbrodni wołyńskiej. A jeśli już o niej wspominano, to nie jako o ludobójstwie, lecz „wydarzeniach o znamionach ludobójstwa”.