Zbliża się kolejna rocznica wielkiego triumfu polskiego oręża nad Moskwą. I jak co roku trudno będzie na uroczystościach z tej okazji odnaleźć Donalda Tuska. Lider PO niezwykle starannie dba o to, by zwycięstw Polski nad Rosją nie uświetniać swoją obecnością. Nie usłyszymy od tego polityka zapewne żadnych słów o pokonaniu barbarii, o ocaleniu Europy.
I o wielkości w tym dziele Polaków. Trudno zresztą też odnotować regularną obecność lidera PO przy okazji wspominania mordu katyńskiego – ostatni raz widziano go na takich uroczystościach w towarzystwie Władimira Putina. Tegoroczna rocznica Bitwy Warszawskiej w tym roku ma kontekst specjalny. Z azjatycką barbarią walka trwa teraz na Ukrainie. Teraz ważą się losy zarówno Ukrainy, jak i Europy. Patrząc na to, jak dzielnie Ukraina się broni, jak wielką otrzymuje pomoc od krajów, które rozumieją, o co jest ta wojna, warto liczyć na kolejne wielkie zwycięstwo nad Moskalami. I nie będzie to cud. Tak jak wtedy w 1920, tak teraz zwycięstwa nie należy rozpatrywać w kategoriach cudu, lecz twardej, mądrej, heroicznej walki.