Był nawet przypadek, ze dziewczyna bez maseczki usiadła na chodniku i stwierdziła, że akcja obrońców osłabiła ją tak bardzo, że nie może iść.
Oczywiście, takie zachowanie wzbudziło duże zainteresowanie przechodniów. W tym działaczki „Strajku Kobiet”, zbierającej podpisy pod projektem ustawy dopuszczającej aborcję „na życzenie” do 12 tygodnia życia nienarodzonego dziecka. W końcu zaniepokojeni sytuacją policjanci wezwali karetkę pogotowia. Gdy przyjechała, „ofiara” działań „pro life” weszła do niej. Ambulans jednak, zamiast od razu ruszyć „na sygnale”, długo po prostu stał, Co wskazuje na fakt, że nic groźnego wcale się nie stało,
Następnego dnia na „Patelni” działały już dwa głośniki. Jeden zachęcał do obrony życia, drugi oznajmiał: „aborcja prawem, nie towarem”. Dopingowane tym hasłem proaborcyjne „zbieraczki” podpisów zaczepiały przechodniów, zwłaszcza młodych i – niestety – często z dobrym skutkiem.
Warto tu zwrócić uwagę na fakt, że kobiety popierające prenatalnego dzieciobójstwa często miały „tęczowe” torby i wpięte papierowe żonkile. Jak widać, ideologia LGBT, której znakiem jest tęcza, oraz pamięć o bohaterskim zrywie Żydów w warszawskim Getcie, w jakiś przedziwny sposób mogą połączyć się z popieraniem aborcji.
Dodajmy, ze walka o życie toczy się nie tylko w Warszawie. Podpisy za pełną ochroną życia zbierane są też w innych miastach. I wszędzie pojawiają się przeciwnicy ratowania nienarodzonych, nie przebierający w środkach. Na przykład we Wrocławiu zwolenniczka aborcji zalała kawą kartę z podpisami osób „pro life”. Jak widać, agresja tych, którzy są „pro choice (za wyborem)”, nie szanują wyborów innych ludzi. Nie zniechęcajmy się tym, wspierajmy obrońców nienarodzonych dzieci modlitwą i podpisami!.