W czasach komunizmu Ukraińcy również nie wykreowali dysydenckiego przywódcy, choć mieli niezłomnego poetę Wasyla Stusa – ale to za mało. Po odzyskaniu niepodległości nie dali jej sobie wyrwać za cenę utraty Krymu, daniny krwi w trakcie Majdanu i wojny w Donbasie. Ale potwierdzili, że są wolnym, prawdziwym, europejskim narodem, który chce o sobie stanowić. Wciąż jednak nie mieli hetmana ani klarownej spajającej ich idei. Dziś mają. Hetman nazywa się Wołodymyr Zełenski, a tradycja, na której Ukraina będzie się dalej budowała, to tradycja Wielkiego Księstwa Litewskiego, Kozaczyzny i Rzeczypospolitej.