Wszystko to już było. Ludzie Donalda Tuska ćwiczyli to w 2005 r., eliminując z gry wyborczej w pierwszej turze Włodzimierza Cimoszewicza. Wówczas wyciągnięto z otchłani jego byłą asystentkę Annę Jarucką, próbowano przyszyć mu kwestię fałszowania zeznania majątkowego i zatajenia w nim akcji Orlenu. Co ciekawe, oprócz ekipy Tuska związanej ze służbami, czyli wtedy panów Brochwicza i Miodowicza, istotną rolę odegrał wówczas… Roman Giertych. Wykorzystano jego obecność w komisji ds. badania tzw. afery Orlenu. Sprawa była szyta grubymi nićmi, ale wystarczyła, by Cimoszewicz zrezygnował. Pani świadek po kilku latach została skazana na wyrok w zawieszeniu za poświadczenie nieprawdy, a Cimoszewicza kupiono wsparciem w eurowyborach. Tak właśnie działa układ. Tak od lat eliminuje niewygodnych ludzi w Polsce. Tylko teraz jest bardziej brutalny, a Tusk starszy i popełnia błędy, biorąc w tym wszystkim udział sam, a nie chowając się za czyimiś plecami.
Autor jest współtwórcą Kanału Dobitnie