Ta demaskacja stosunków rodzinnych w wykonaniu funkcjonariuszy medialnych tak zaangażowanych we wspieranie niemieckiej partii jest zagadkowa. Pojawia się w chwili, gdy Donald Tusk próbuje odwracać uwagę od reklamówki Biedronki oskarżeniami o uderzanie w rodzinę. „Pierwszy zadzwonił mój syn” – relacjonował chwilę po ujawnieniu zeznań o tym, że Michał Tusk miał wziąć 600 tys. euro dla niego lub jego partii. Młody Tusk miał powiedzieć: „Tata, nie przejmuj się, nie damy się złamać, nie damy się zastraszyć”. Lider totalnych przedstawiał te słowa jako dowód rodzinnej miłości, a w tym samym czasie pracownicy Onetu utrzymują, że żadnej miłości nie ma, że panowie „drą koty”. Narracja POstkomuny sypie się, aż miło patrzeć.