Nie ogranicza się tylko do odmawiania rozmów z dziennikarzami, których nie lubi. Na publicznych spotkaniach obraża ich i wygraża, że powyrzuca ich z pracy. Próbuje poniżać i odbierać im godność. To samo robią jego towarzysze partyjni, armia trolli w sieci i uczestnicy organizowanych przez Tuska manifestacji i spotkań. Na dziennikarzy spadają wyzwiska, niejednokrotnie doświadczają oni przemocy. Część środowiska dziennikarskiego związanego z PO kibicuje tym działaniom. Międzynarodowe organizacje dziennikarskie nie zauważają problemu. A problem jest – to otwarte kwestionowanie zasad demokracji i łamanie konstytucyjnych zapisów gwarantujących wolność słowa. Widać jasno, że POstkomuna jest formacją antydemokratyczną, a Tuskowi znacznie bliżej do Łukaszenki niż polityków europejskich. Widać też, że gdyby, nie daj Boże, wygrał, ani demokracji, ani wolności słowa nie będzie. O tym też zdecydują te wybory.
Stop przemocy wobec dziennikarzy
„Europejczyk”, jak określa go Alaksandr Łukaszenka, Donald Tusk szczuje na media i dziennikarzy, którzy mają odwagę zadawać mu niewygodne pytania. Z niczego nie ma zamiaru się tłumaczyć, a jest spokojny, że nikt z pracowników mediów popierających POstkomunę trudnych pytań mu nie zada.