Totalni, jak wiadomo, zupełnie ignorują fakty, manipulują i kłamią tak swobodnie jak oddychają. Mimo trwającej wojny i działań Kremla w celu wywołania wzrostu cen energii oskarżają rząd Zjednoczonej Prawicy o inflację i drożyznę. Zachowują się tak, jakby żadnej wojny nie było, a agresji rosyjskiej uderzającej w państwa Zachodu w ogóle nie widzieli. Świadomie czy nie (a nieświadomość istoty tego, co robią, jest raczej mało prawdopodobna) grają w ten sposób w myśl Kremla – uniewinniają Rosję za spowodowanie trudnej sytuacji na przykład z cenami prądu czy węgla. Dzień za dniem niestrudzenie atakują rząd za niezawinione przez gabinet Mateusza Morawieckiego okoliczności, odwracając uwagę od faktycznego sprawcy. Czyż to nie wymarzona z punktu widzenia Kremla opozycja? Zwłaszcza że działania totalnych obliczone są także na rozbijanie wspólnoty wobec rosyjskiego zagrożenia. Starają się skierować emocje społeczne przeciw rządowi, który wkłada wielki wysiłek we wsparcie Ukrainy walczącej z Moskalami. W wypowiedziach Donalda Tuska czy innych polityków POstkomuny trudno znaleźć stanowcze słowa przeciw barbarzyństwu Rosji. Jeśli już coś muszą, tak jak w wypadku projektu uchwały Sejmu na temat Rosji, bo z takim pomysłem wystąpił klub Lewicy, to starają się co najmniej awanturą odwlec moment jej przyjęcia. Próbują niezwykle intensywnie odwracać uwagę od tych oczywistych przykładów faktycznego działania na korzyść Rosji, przypisując je politykom Prawa i Sprawiedliwości. Takim wzorcowym przykładem propagandowego odwracania zarzutów jest sprawa zatrzymania szpiega Rosji, jednego z wysokich urzędników Rafała Trzaskowskiego. Od lat jako kierownik jednego z wydziałów w warszawskim ratuszu kopiował dla Rosjan istotne dokumenty dotyczące mieszkańców Warszawy. Działał długo i bez kłopotu – dopiero zreformowane pod rządami PiS służby specjalne zatrzymały go i przerwały ten proceder. Co zrobiła POstkomuna? Dzięki swemu organowi prasowemu nagłośniła fakt, że ów szpieg był członkiem komisji likwidacyjnej WSI w 2007 roku, podlegającej wtedy Antoniemu Macierewiczowi. Fakt, że działo się to 16 lat temu i nic nie wiadomo, by człowiek ten już wtedy był zwerbowany przez Rosjan, kompletnie nie przeszkadza w tej propagandowej narracji. To, że przez ostatnią dekadę pracował na kierowniczym stanowisku pod rządami PO w stolicy i że pewnie pracowałby dalej, gdyby nie rząd PiS, jest całkowicie pominięte. Byłoby zabawne, gdyby ta propaganda w okłamywaniu Polaków nie porażała swą bezczelnością, bo Tomasza L. do komisji likwidacyjnej powołał nie kto inny jak Radosław Sikorski, ówczesny minister obrony, a dziś polityk PO. To totalnym, rzecz jasna, w ich ignorancji dla faktów zupełnie nie przeszkadza – Sikorski ogłosił, że powołał tego pana, ale że… faktycznie nie on powoływał. Swoją drogą warto by było, gdyby opinia publiczna mogła dowiedzieć się, ile osób Sikorski miał jeszcze w swej puli do obsadzenia wśród członków tej komisji. W każdym razie schwytanie rosyjskiego szpiega w gronie pracowników Rafała Trzaskowskiego owocuje dziś gorliwym szczuciem polityków PO i pracowników jej frontu propagandowego na Antoniego Macierewicza.
Te proste w gruncie rzeczy chwyty propagandy przynoszą jednak wciąż jeden skutek – wyborcy POstkomuny mają wiedzieć i pewnie wiedzą – powiedział im to TVN, Onet i „Wyborcza” – że ów szpieg to rzekomo człowiek Antoniego Macierewicza, a nie Rafała Trzaskowskiego.
Ale wróćmy na koniec do informacji prostującej kłamstwa totalnych. Warto przypomnieć ostatnie działania rządu Zjednoczonej Prawicy wobec putininflacji. Zamrożono ceny energii elektrycznej; wprowadzono dodatek węglowy dla gospodarstw domowych w wysokości 3 tys. zł.; dodatki dla paliw innych niż węgiel nie tylko dla gospodarstw domowych, ale także dla podmiotów wrażliwych – szpitali, szkół, domów pomocy społecznej. Z budżetu państwa poszło na ten cel 1,2 mld zł. Jest też wsparcie dla odbiorców ciepła systemowego (ograniczono podwyżki) oraz dla tych, którzy ogrzewanie mają przede wszystkim za pośrednictwem prądu. Samorządy otrzymały 13,5 mld zł dodatkowych środków na cele związane z ograniczeniem lub rekompensatą wzrostu kosztów ciepła i energii. Wobec wzrostu rat kredytowych rząd PiS wprowadził wakacje kredytowe, z których właśnie masowo korzystają kredytobiorcy. Umożliwiają one to, że przez 4 miesiące w 2022 roku oraz kolejne cztery w 2023 roku można zawiesić spłatę rat. Jest również dodatek osłonowy dla gospodarstw, w których dochód na głowę nie przekracza 1500 zł lub w przypadku jednoosobowych – 2 tys. zł. Zamrożono ceny gazu w 2023 roku na poziomie 200 zł za MWh. Obniżony został także podatek VAT do poziomu 0 proc. między innymi na żywność. Te wszystkie działania nie byłyby możliwe, gdyby nie strategia rządu Zjednoczonej Prawicy. Jak wiemy z doświadczenia rządów Postkomuny, żadnego wsparcia na taką skalę (a pewnie po prostu żadnego wsparcia) Polacy w podobnej sytuacji kryzysu by nie otrzymali. Solidarność społeczna versus prymitywny darwinistyczny liberalizm – taki wybór czeka Polaków w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Koniecznie trzeba o tym wciąż przypominać.