Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Siła czerwonej kasty

Restauracja niepodległego państwa nigdy nie przybierze charakteru pełnego i szybkiego, jeśli nie obejmie wszystkich instytucji władzy i zarządzania publicznym obiegiem pieniędzy. O ile system polityczny (pomimo sowieckich pozostałości i skłonności do oligarchizacji) nieco zbliżył się do modelu powielanego na Zachodzie, o tyle już władza sądownicza nie tylko nie przeszła znaczącej zmiany jakościowej, ale jeszcze swoim duchem i korzeniami ideowymi nieustannie tkwi w czasach, gdy byliśmy sowiecką kolonią. Do tego dochodzi – w większości znajdująca się w obcych dla polskich interesów rękach – „czwarta władza”, czyli media.

Republika Okrągłego Stołu – stadium rozwoju naszego państwa w drodze do uzyskania suwerenności – przez cały okres swojego istnienia cechuje się silnym mechanizmem kontrolnym wbudowanym w swój korpus. Ten mechanizm polega na kontroli nad trzecią władzą (sądowniczą) ze strony kompleksu postkomunistyczno-esbeckiego i na sojuszu tej władzy z wielkonakładowymi mediami, kontrolowanym przez niechętne polskiemu patriotyzmowi środowiska i pieniądze. Nagle okazało się, że właśnie ubeckie pochodzenie gwarantuje karierę w sądownictwie, a rodowody wywodzące się z Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy zapewniają medialne powodzenie. Klątwa Kiszczaka zawisła nad państwem w czytelny sposób. Jeśli nawet organy ścigania wytropią aferzystów i wielkich łapowników, to i tak istnieje wentyl bezpieczeństwa, który nigdy nie będzie kompatybilny z systemem walki z przestępczością – jest nim system sądowniczy. 

Nikt od 1990 roku nie złamał jego czerwonego kręgosłupa. Kosmetyczne zmiany stosowano wraz ze zmieniającymi się rządami i społecznymi modami, jednak jądro tego systemu pozostało nienaruszone. Ujawniło się to w momencie, gdy już kilka tygodni po przejęciu władzy przez PiS, przeciwko nowej władzy wystąpiła znakomicie zorganizowana opozycja (myliłby się jednak ten kto szukałby jej w opozycyjnych partiach politycznych), była zorganizowana „od zawsze” i świetnie przygotowana do wszczynania niepokojów.

Czołówka sędziów z komunistycznymi rodowodami jawnie wystąpiła przeciwko systemowi trójpodziału władzy i zakazowi politycznego zaangażowania ze strony tych, którzy „w imieniu Rzeczypospolitej” ferują wyroki. Pewni wsparcia medialnego sędziowie do dziś rwą się do działalności politycznej, jednocześnie ślą donosy na Polskę do międzynarodowych organizacji i Unii Europejskiej. Pseudosędziowie wycierali sobie usta „konstytucją”, jednocześnie jawnie łamiąc jej postanowienia o rozdzieleniu władzy sądowniczej od wykonawczej i ustawodawczej. Mieliśmy więc starcie z trzecią i tzw. czwartą władzą, które miało zablokować postęp Polski na drodze do suwerenności.

Wywodzący swoje myślenie i powiązania jeszcze z PRL-u sędziowie dobrze wiedzieli, że władza – skonstruowanego kiedyś przez Stalina środowiska – załamie się, gdy do polskiego ustroju sądowniczego wprowadzony zostanie niezależny sąd dyscyplinarny, który będzie mógł karać sędziów za wykraczanie poza swoje ustawowe uprawnienia i za jawnie antypaństwową bądź sabotującą niepodległą politykę państwa działalność.

Szansa na ten przełom istniała w pierwszych latach władzy PiS, ostatecznie pogrzebał ją swoim prezydenckim vetem Andrzej Duda. Gdyby – pod naciskiem czerwonych środowisk akademickich – tego nie uczynił, dziś mielibyśmy już pokonaną istotną przeszkodę na drodze do budowy suwerenności – zawłaszczenie przez czerwone środowiska polskich sądów. Veto Dudy dało politycznej grupie „sędziów” czas na to, aby przygotować wsparcie ze strony organów UE, które bezprawnie mieszają się w polskie sprawy i usiłują zapobiec reformie za pomocą finansowego szantażu. W rezultacie zostaliśmy z nienaruszoną kastą terroryzującą cały wymiar sprawiedliwości. Jeżeli ktoś myślał, że czerwona kasta będzie jedynie bastionem broniącym swoich wpływów, to jest w błędzie. Oto ośmieleni poparciem międzynarodowych instytucji sędziowie Sądu Najwyższego – w składzie z sędzią, który dopuścił do orzekania sędziego Iwulskiego (człowieka o długiej peerelowskiej karierze) – rozpoczęli agresywny atak na przemiany w innych dziedzinach życia kraju. Dzięki ich orzeczeniom do pracy w polskiej dyplomacji mogą powrócić agenci komunistycznej bezpieki. Taki kierunek działań kasty pokazuje, że nie poprzestanie jedynie na gwarantowaniu sobie własnych interesów, ale będzie siała wewnętrzną destrukcję we wszystkich dziedzinach naszego życia, na które może zdobyć wpływ.

Sam mam skandaliczne doświadczenia z tzw. wymiarem sprawiedliwości. Jednym z nich jest skazanie mnie w procesie przeciwko Ringer Axel Springer, w którym udowodniłem, że każde wypowiedziane przeze mnie słowo miało pokrycie w brunatnych – nazistowskich kartach z biografii założyciela tego koncernu Axela Springera. Prowadzący sprawę sędzia – który prywatnie paradował w koszulce z napisem „Konstytucja” – skazał mnie, korzystając z pandemii, gdy nie musiał się już obawiać licznej publiczności towarzyszącej mi na rozprawach.

Jeżeli zatem nie uporamy się z kastą i nie rozbijemy peerelowskich złogów pozostałych w wymiarze sprawiedliwości, każdy z nas może na własnej skórze odczuć uroki wpływów PRL-owskiej kasty dominującej w sądach.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski